Info


avatar Witajcie. Ten blog rowerowy prowadzi voit z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 33006.64 kilometrów w tym 1190.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

- Aktualny 2024 -

baton rowerowy bikestats.pl

Poprzednie sezony

2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl
2011 button stats bikestats.pl

zaliczgmine.pl


...tam już byłem na rowerze




Liczba zaliczonych gmin


w 2023r - 9


w 2022r - 2

w 2021r - 3

w 2018r - 54

w 2017r - 39

w 2016r - 53

w 2015r - 50

w 2014r - 4

w 2013r - 59

w 2012r - 77

do 2012 - 12


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy voit.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Warte uwagi

Dystans całkowity:6981.95 km (w terenie 158.00 km; 2.26%)
Czas w ruchu:193:41
Średnia prędkość:19.45 km/h
Maksymalna prędkość:60.40 km/h
Suma podjazdów:10795 m
Maks. tętno maksymalne:192 (105 %)
Maks. tętno średnie:149 (81 %)
Suma kalorii:8421 kcal
Liczba aktywności:77
Średnio na aktywność:90.67 km i 5h 32m
Więcej statystyk
  • DST 133.50km
  • Czas 06:30
  • VAVG 20.54km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rajd - Liswarciański Szlak Rowerowy

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 14.09.2015 | Komentarze 5


W dniu 13 września LGD Zielony Wierzchołek Śląska organizował Rajd Rowerowy, który w pewnej części miał przebiegać Liswarciańskim Szlakiem Rowerowym.


Ciekawostka - na plakacie znaleźli się (od lewej) Jeziu, Michaill, Sebiq z Częstochowskiego Forum Rowerowego .

Właśnie na tym forum udało się zmontować "częstochowską" ekipę, która o godz. 8.00, no dobra 8.04 w składzie Agazygzag, Artur, Jeziu, Markon, Maciek CSA, Michaill i ja ruszyła żwawo do Krzepic. Jechaliśmy przez Białą, Kamyk, Kłobuck, Wilkowiecko, Opatów, Iwanowice.
Aga cisnęła tak mocno, że średnia w Krzepicach oscylowała 26-27km/h.Na miejscu byliśmy około 9.30.





Szybkie zakupy i miłe śniadanko na rynku. Łaciate rządzi ;-) klik



Słowo wstępu.

Potem wpis na listę uczestników i w drogę.


Na początek do Starokrzepic


Wjeżdżamy Na teren Ochotniczej Straży Pożarnej i w nowo wybudowanej wiacie oficjalnie rozpoczynamy Rajd. Tutaj też ma mieć miejsce zakończenie i poczęstunek po wycieczce.




Po kilku słowach od organizatorów ruszamy w dalszą drogę, i tu zaczyna się nasza mała przygoda. Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie zatrzymali się przy najbliższym sklepie. Peleton jedzie dalej a my spokojnie robimy zakupy będąc przekonanym że zaraz ich dogonimy. Trochę czasu nam schodzi i kiedy dosiadamy naszych rumaków nie bardzo wiemy którędy pojechali. Ślad trasy mówi, że w lewo, ale ktoś widział jak pojechali prosto....
Jedziemy na czuja wzdłuż Liswarty, odbijamy w Bodzanowicach do Granicznika i na szczęście widzimy naszą całą wycieczkę po drugiej stronie rzeki. Szybka akcja przez drogę 494 i dołączamy do grupy w Podłężu Szlacheckim.



W samą porę bo za jakiś lądujemy w gościnnym gospodarstwie agroturystycznym "Pod starą Lipą" gdzie zostajemy poczęstowani smakowitymi produktami mlecznymi z OSM Krzepice.

Są tu pozostałości po dawnym młynie.




Tutaj mamy nieco dłuższy postój.



Następnie przejeżdżamy na zachodnią stronę Liswarty i docieramy do miejscowości Borki Wielkie gdzie zwiedzamy kościół.




Stamtąd jedziemy do wsi Kucoby. Dla mnie jest to miejsce, które darzę olbrzymim sentymentem bo ponad 20 lat temu spędziłem tu niejedne wakacje. Czas mija i już nic nie wygląda jak dawniej. Ośrodek to zarośnięta ruina, nie ma śladu po dawnym basenie z piaszczystą plażą, jedynie staw wygląda na zadbany. To właśnie przy nim na pomoście delektujemy się pięknym słonecznym dniem.







Już bez większych niespodzianek przez Bodzanowice Wichrów docieramy do Starokrzepic gdzie oczekuje nas biesiada grilowa.

Czas mija dość szybko i po godz. 18 wyruszamy w drogę powrotną, na której Michaill zrywa spinkę od łańcucha, ale po krótkim serwisie jedziemy bez przeszkód dalej.



Przed godz. docieramy do Altany Żywiec i tutaj przy złotym napoju kończymy bardzo przyjemną rowerową niedzielę.
Dzięki za towarzystwo.

Dziękując również organizatorom jestem pewien, że LGD Zielony Wierzchołek Śląska może częściej liczyć na naszą obecność w przyszłości.

Fotki od Jezia, oraz z fanpage'a Liswarciańskiego szlaku Rowerowego

Mapka Rajdu


Ślad naszej całej trasy





  • DST 241.85km
  • Czas 10:17
  • VAVG 23.52km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Mini orbita 2015 - 241km

Niedziela, 26 lipca 2015 · dodano: 27.07.2015 | Komentarze 8




To już moja 4 orbita.

Tym razem zamiast jednego okrążenia o pełnym dystansie jest do pokonania kółeczko o obwodzie 100 km i można je przejechać dowolną ilość razy, pod warunkiem zmieszczenia się w limicie czasowym 24h.
Bardzo dobrze zorganizowana impreza, szacunek Krzychu, z rewelacyjnym "PIT STOPEM" w Folwarku Kamyk
To bardzo klimatyczne miejsce gdzie króluje wspaniała kuchnia, rewelacyjne ciasta i bardzo serdeczna atmosfera.
Mieliśmy do dyspozycji cały czas kawę herbatę, napoje, banany kanapki, ciastka, i posiłki po każdej rundzie. Po prostu WYPAS !!!
Aż trudno było się stamtąd ruszyć.
Na pewno nie raz tam zagoszczę.

No, ale do rzeczy czyli orbity. Spotkanie uczestników nastąpiło o godz 18 przy Altanie Żywiec, która również jest sponsorem, i gości orbitowiczów na koniec imprezy. Tutaj przykra widomość że, nasz kolega Przemo nie wystartuje bo właśnie trafił do szpitala z jakąś bolesną kontuzją kręgosłupa. Trzymaj się Przemo :-)
Z Altany przez Białą do Kamyka gdzie we wspomnianym Folwarku Kamyk następuje przygotowanie do startu i równo o godz 19 piątkami, wg numerów ruszamy na trasę.



Jedzie mi się bardzo dobrze trzymam się grupki kilku rowerzystów i trochę ich nawiguję. Ze znajomych jedzie ze mną Gaweł i Michaill Bez problemów docieramy do Mstowa, i dopiero nacierając na podjazd do Srocka zostaję w tyle. Dopadam ekipę w Leśnym. Na liczniku przejechane 50 km. Po krótkim postoju ruszam z Jackiem w stronę Biskupic gdzie mijamy Kasika i Rassta. Pod górę Jacek jest mocniejszy więc odjeżdża mi i jadę już samotnie doganiając w Osinach, KSW. Na światłach dojeżdża do nas trójka uczestników, łapię się z nimi, KSW zostaje, i ostro jedziemy do Rększowic.
Tempo jest mocne i w Rększowicach odpuszczam i zwalniam nieco. Zapada ciemność i dystans do Blachowni jadę spokojniej. Chęci są na kontynuowanie nocnej jazdy na kolejnym okrążeniu ale, weryfikuje to niestety jedna nieprzyjemna sytuacja. Przed Wręczycą mijają mnie jakieś szczyle w aucie, głośna muzyka okrzyki itp, obok siebie słyszę brzęk rzuconej puszki po piwie. To jednak sobotni wieczór, jadę często samotnie. Nie chcę głupio ryzykować tym bardziej że już kilka razy auta mijały mnie 'na gazetę", albo oślepiały "długimi" w ogóle nie zmieniając na światła mijania.
Wracam do pierwotnego planu z kilkugodzinna drzemką. Już bez przygód docieram do Kamyka, jest kilka minut po 23.
Dobre okrążenie czas niewiele ponad 4 godz średnia 25,4 km/h.

W Folwarku zastaje Pitera i wraz z nim oraz Gawłem i Patrykiem wracam na chwilę do domu. 3 godz snu i znów na rower. O godz 5 spotykamy się pod M1 z Abovo, Agą zygzag, Markonem oraz Maćkiem i ruszamy do Kamyka.
Kawa herbata i ruszamy, jedziemy w turystycznym tempie. W leśnym postój, Biskupice, Choroń i w Poraju dopada nas przeciwny wiatr, bardzo mocny. Ciężko się jedzie, zwłaszcza Abovo na górskim rowerze, szerokich oponach ma o wiele trudniej . W Rększowicach postanawiamy się rozdzielić, Ja z Agą zygzag jade nieco szybciej a pozostała trójka pojedzie spokojniej. Bez problemów docieramy około 12.15 do Kamyka.
Na liczniku 231km. Łączna średnia spadła do ok.23km/h

Jemy pyszny makaron z tuńczykiem i sosem pomidorowym i decyzja co dalej. Jest godz 13,ponieważ mam się zameldować w domu okolo godz 15  trudno będzie wykręcić założone 300 km. No nic będzie okazja następnym razem.

Łącznie wykręciłem 241 km, poprawiłem dotychczasowy dystans życiowy (210 km), fantastycznie się bawiłem i spędziłem czas w fajnym towarzystwie.
Bardzo dziękuję wszystkim, z którymi miałem okazje się przejechać i spędzić trochę czasu.

Osobne podziękowania należą się Krzyśkowi (Krzara) i wszystkim osobom zaangażowanym w organizację tej imprezy.
Ta edycja, z mniejszymi pętlami, bardzo się podobała i mam nadzieję że przyjmie formę cykliczną.







Wschodnie Klimaty - Zakończenie

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 6

Pobudka o 4 ogarniamy się i jedziemy na dworzec. Pakujemy się do podstawionego składu bezproblemowo, wieszaków na rowery jest 12 :-)

Ruszamy, część z nas leży sobie na matach koło rowerów odsypiając zaległości, część ucina sobie drzemkę na fotelach. wszyscy chyba jednak mamy przed oczami te piękne chwile które przeżyliśmy przez te ostatnie kilka dni.






Do PKP Częstochowa Stradom docieramy z małym opóźnieniem ale i tak jest przed 15.



Pożegnalna fotka i ruszamy do domów.


Podsumowanie: 548 kilometrów, 40 nowych gmin
Abovo, Markon, Maciek, Michaill, Michał, Robert, Waldek dzięki za towarzystwo, wesoło spędzony czas a przede wszystkim za wspaniałą atmosferę.
Zdjęcia zawdzięczamy Robertowi, który szalał z aparatem i dzięki niemu powstała fantastyczna dokumentacja naszej wyprawy.

POZDROWER


Mapka całości






  • DST 122.50km
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wschodnie Klimaty - Dzień 5

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 3

Po godz. 10 opuszczamy naszą kwaterę, jedziemy chwilę promenada przy jeziorze, tłok spory bo maja się odbyć jakieś zawody triathlon'owe.





Wracamy do głównej drogi i korzystamy z biegnącej przy niej ścieżki rowerowej. Po kilku kilometrach odbijamy w lewo kierując się do Sobiboru, miejscu gdzie zginęło tysiące Żydów zamordowanych w tutejszym obozie.




Po dłuższej chwili ruszamy dalej w stronę Chełma gdzie planujemy obiad. W okolicy Woli Uhruskiej mijamy biegacza, który pcha przed sobą przyczepkę a wygląda z niej sympatyczny psiak. Biegaczem tym jest pan Franciszek Gogół i biegnie dookoła Polski w intencji obrony praw zwierząt.Zawróciłem i dostosowując tempo porozmawialiśmy chwilkę. Powodzenia panie Franku, trzymamy kciuki za powodzenie pańskiego przedsięwzięcia. LINK



Takie widoki. Co chałupa to bociek.


Po jakimś czasie docieramy do Chełma, zostaje nam jakieś 50-60 km do Zamościa. Zatrzymujemy się przy stacji Lotos gdzie dość korzystnie wygląda bar. Zjadamy obiad i na chwilę żegnamy się z Michałem i Maćkiem mającymi problemy zdrowotne. Mają dojechać do Zamościa pociągiem. Nam zostaje ostatnia połówka dziennego dystansu. Ale wszyscy przyznajemy, ze nie spodziewaliśmy się takich podjazdów i szalonych zjazdów w ilości kilkunastu.






Dopiero jakieś 10 km przed Zamością zaczynamy długi zjazd aż do przedmieść. Po wjechaniu do miasta kierujemy się na rynek gdzie oczekują nas Michał, Maciek i Waldek który nam odjechał i w rekordowym tempie osiągnął punkt końcowy.
W tym momencie osiągamy swój cel, jesteśmy zmęczeni ale szczęśliwi.


Spędzamy jeszcze jakiś czas na rynku, po czym udajemy się na kwaterę. Odświeżamy się i kładziemy spać jest północ a musimy wstać przed 4 żeby zdążyć na pociąg o 5.19.

Mapka




  • DST 111.50km
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wschodnie Klimaty - Dzień 4

Piątek, 5 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0


Śniadanie dorównywało poziomem kolacji.
Jajecznica z tryliona jaj.





Niektórzy nie mogli sie z nim rozstać.


W ogóle tak nam się spodobała ta gęsiarka, że chcieliśmy ją uprowadzić, tylko Jacek nie chciał jej tachać na przyczepce.

Suszarnia rowerowa


Opuściliśmy niezmiernie miłego gospodarza agroturystyki " U Rożyckich"





Minęliśmy Janów Podlaski znany w całym świecie z hodowli koni i po drodze opanowaliśmy czołg.



Dotarliśmy w końcu do Terespola. .


Namierzyliśmy restauracje "Galeria smaków" chcąc się posilić. Jedzenie było wyśmienite, mój placek po węgiersku pobił wszystkie placki jakie do tej pory jadłem
Ogólnie wszyscy przyznawali wysokie noty. No dobra, nie jesteśmy jurorami w jakimś "Tańcu z patelniami" tylko mamy jeździć na rowerze. Do przyjechania jeszcze ponad 70 km a godzina15.30. Ruszamy więc żwawo w kierunku Okuninki.


Kodeń. Sanktuarium Maryjne Matki Bożej Kodeńskiej




Po kilku postojach udaje się nam dotrzeć do Włodawy gdzie robimy zakupy w Biedronce i w końcu docieramy do ośrodka "Instal RS" w Okunince.




Okuninka to takie młodzieżowo-imprezowe Mielno nad Jeziorem Białym. Nie do końca nam leży taki klimat więc zaszywamy się w ośrodku i bawimy się przy gitarce. Widok mamy na jezioro.Wypas.


 
Mapka





  • DST 111.50km
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wschodnie Klimaty - Dzień 3

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0


Nocleg w "Unikacie" był w porządku, natomiast szef już mniej. Szczytem było podliczenie nas za miejsce do ogniska i kilka szczap drewna - koszt 50 zł. No cóż, bywa.




Jednak takie rzeczy nie były w stanie zepsuć nam humorów. Przed 11 ruszamy w stronę Hajnówki. jedzie się bardzo przyjemnie, ładnym asfaltem cały czas przez las.


Za Hajnówka wjeżdżamy na drogę rowerowa biegnącą wzdłuż głównej szosy.


Po drodze, w Kleszczelach jemy obiad, ale bez szału. Okazuje się, że mówią o nas w radio informując kierowców o grupie rowerzystów na drodze. Jesteśmy już znani na Podlasiu ;-)
Kolejny przystanek to Grabarka. Jest najważniejszym miejscem kultu religijnego dla wyznawców prawosławia w Polsce, zwana"prawosławną Częstochową"










Dzieje Świętej Góry

Święta Góra Grabarka to miejsce, gdzie od stu­leci podążają prawosławni pielgrzymi. Jej najstarsze dzieje nie są znane. Góra zasłynęła w 1710r., kiedy epi­demia cholery szalała na terenach Podlasia. W tym cza­sie pewnemu starcowi we śnie zostało objawione, że ratunek można znaleźć na pobliskim wzgórzu. Wierni poszli za głosem Bożym, przynosząc ze sobą krzyże. Z modlitwą obmywali się i pili wodę ze źródełka. We­dług kroniki siemiatyckiej parafii ratunek od choroby znalazło wówczas ok. 10 tys. ludzi. W podzięce Bogu za cud zbudowano na tym miejscu drewnianą kapliczkę Przemienienia Pańskiego. Cerkiew przebudowywana, remontowana, upiększa­na dotrwała do 1990r, kiedy to podpalona spłonęła doszczętnie. Nowa cerkiew została wyświęcona w 1998r. Jest już murowana.
Od setek lat ludzie przychodzą tu z prośbą i modlitwą o pomoc. Zostawiają swoje krzy­że, pod którymi kryją się ich osobiste troski, smutki i radości. Przychodzą, aby tu znaleźć ukojenie, radość, pociechę i wzmocnienie.
Najbardziej liczne pielgrzymki przybywa­ją na Świętą Górę na święto Przemienienia Pańskiego (18/19 sierpnia), ale wierni, piel­grzymi i turyści docierają tu przez cały rok.


Stamtąd przez Końskie Góry mkniemy w kierunku Mielnika, Niemirowa gdzie ma nas czekać przeprawa promowa. Udało się poprosić, pomimo zakończenia ich pracy o 18, żeby poczekali do godz. 19 na grupę częstochowskich rowerzystów. W godzinach pracy promu jest on darmowy, jednak nasza usługa wiadomo co łaska, czyli po piątce od "łebka".





Przeprawiamy się i już tylko kilka kilometrów dzieli nas od kolejnego noclegu. A miejsce to jest wyjątkowe, o czym niebawem się przekonujemy. Wita nas gospodarz Pan Franek, prowadzi na miejsce noclegu, a kiedy słyszy że przydałyby sie zakupu bez mrugnięcia proponuje podwiezienie samochodem do Janowa Podlaskiego. Michał z Waldkiem jadą z nim a my z szeroko otwartymi oczami oglądamy stodołę przerobiona na swojego rodzaju klub. Jest tu dyskoteka, kino domowe z wielkim ekranem, wyposażona kuchnia i antresola z fotelami i TV. SZOK !!!









Po przyjeździe chłopaków idziemy sie odświeżyć a oni przygotowują kolację, ale jaka to była KOLACJA. Po prostu poezja. MNIAM. Kontynuujemy wspólną biesiadę, ale wiadomo nie można za dużo sobie pozwolić. W świetnych humorach idziemy spać około północy.





Mapka






  • DST 126.50km
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wschodnie Klimaty - Dzień 2

Środa, 3 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 2

Dzień drugi
Śpi się fantastycznie, ale przed nami trasa i jeszcze więcej wrażeń. Schodzimy na śniadanko i szczęki nam opadają. Wszystko wygląda pięknie i jeszcze lepiej smakuje.



Po śniadaniu zbieramy się leniwie z gościnnej "Zielonej Doliny" rozmawiając z właścicielem naszego gospodarstwa, który jest zapalonym rowerzystą jeżdżącym po Polsce i zagranicy.







Smarowanie filtrem przeciwsłonecznym.



Jacek miał więcej powodzenia



Mariusz musi jeszcze w miasteczku kupić oponę, bo jego obecna zdradza oznaki zużycia, co wczoraj poskutkowało kapciem.
W Sokółce mijamy kościół św. Antoniego w Sokółce znany między innymi z filmów „U Pana Boga za piecem”, U Pana Boga w ogródku” czy „U Pana Boga za miedzą”.



Ogladamy tez ładną cerkiew.



Po wizycie w sklepie rowerowym kierujemy się do miejscowości Bohoniki gdzie znajduje sie meczet.Jest pozostałością po osiedlonych tutaj kiedyś, Tatarach. Otrzymali oni te ziemię pod koniec XVII wieku od króla Sobieskiego za niewypłacony żołd. Po meczecie, oprowadza nas Imam opiekujący się tym zabytkiem.





Przez Bobrowniki wracamy na "Tatarski Szlak" jadąc w stronę Krynek, w których ciekawostką jest układ z sześciobocznym rynkiem oraz dwunastoma ulicami promieniście z niego wybiegającymi. Jest to jedyny taki rynek w Polsce.
Tutaj zostajemy na mały popas, goszcząc się w Gospodzie "Pod Modrzewiem" . Zjadłem tam bardzo smaczny rosołek z kołdunami.

Po posiłku i odpoczynku jedziemy wzdłuż wschodniej granicy odwiedzając kolejny meczet w Kruszynianach.
Jest w trakcie remontu i tylko go sobie oglądamy z zewnątrz, korzystając z zacienionego miejsca.







Przez szutry docieramy do miejscowości Jałówka z kolejna ładną cerkwią i nawiązujemy lokalne
kontakty pod sklepem. Maciek w wyniku takiego spotkania traci lusterko, kiedy nieco podchmielony rozmówca za mocno się na nim wsparł. Trudno.



Naszym dzisiejszym celem jest Białowieża, gdzie ma dojechać Abovo. Okazuje się że pociąg którym jechała miał opóźnienie i nie zdążyła na przesiadkę do Hajnówki. Aga siedzi w Warszawie i nie bardzo wiemy co zrobić. Udaje sie jej jednak załatwić transport i ma dojechać do nas do Białowieży.
Nieco spokojniejsi kontynuujemy jazdę przez Juszkowy Gród i Narewkę.



Tu odbijamy z asfaltu na szlak przez Białowieski Park Narodowy i w końcu docieramy do miejsca zakwaterowania w Białowieży.





Po północy dociera Aga i po malej imprezce idziemy spać. Trochę nas wkurzył szef tej miejscówki każąc nam kończyć spotkanie przy ognisku, mimo ze nie zachowywaliśmy się głośno.



Mapka




Wschodnie Klimaty - Dzień 1

Wtorek, 2 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0

Dzień pierwszy

Podróż pociągiem upłynęła nam wesolutko, chyba nawet za bardzo :-) W Tczewie gdzie mamy przesiadkę podejmujemy decyzję że tacy "niewyspani" możemy nie podołać dzisiejszemu wyzwaniu i przedłużamy podróż koleją o jedną stację co zmniejszy dystans do pokonania na rowerze.


 
W pociągu, niektórzy odzyskują wigor i deklarują powrót do pierwotnej opcji. Ja z Maćkiem jakoś nie możemy się przełamać i decydujemy się jechać do stacji Mońki, tym bardziej ze zdążyliśmy już to uzgodnić z Jackiem i tam mamy się z nim spotkać. Temperatura na dworze przekracza 30 stopni. Kiedy wysiadamy na peronie w Mońkach czujemy jak żar leje się z nieba.



Jest już Jacek więc szybkie zakupy płynów i ruszamy w kierunku Sobótki , dokładniej do miejscowości Kuryły gdzie mamy zaplanowany pierwszy nocleg.
Idzie nam całkiem dobrze poruszamy się częściowo asfaltem, częściowo szutrowymi drogami . Na postój wybieramy rynek w Korycinie gdzie fotografujemy ciekawą figurę Truskawkowej Księżniczki.




Legenda O Truskawkowej Księżniczce
Dawno, dawno temu na świecie panowała szarość a ludzie mieli smutne serca. Istniało jednak miejsce, w którym wszyscy byli weseli i szczęśliwi. Było to Królestwo Truskawek.
Pewnego dnia Król Truskawek zlitował się nad smutnymi ludźmi i wysłał swoją córkę aby dała ludziom owoc radości.
Księżniczka stanęła na korycińskim rynku i każdego, kto do niej podszedł, obdarowywała tym wspaniałym owocem. Kto tylko go skosztował, stawał się szczęśliwy, a jego życie odzyskiwało barwy. Kiedy ludzie spostrzegli, że ten owoc przynosi im radość, zaczęli go uprawiać i przekazywać dalej i dalej…

I tak z Korycina rozeszła się na świat sława truskawki, a kto tylko chciał mógł przyjść na rynek i zjeść ten owoc prosto z ręki Truskawkowej Księżniczki.

Po uzupełnieniu płynów ruszamy dalej, niestety mimo niewielkiego dystansu jedzie mi się fatalnie. Dwie zarwane noce, impreza i upał powoduję że "odcina" mnie i dosłownie śpię na rowerze. Dopiero dłuższy postój na zacienionym przystanku i przymknięciu oka na pół godzinki, daje porcję sił. Już bez większych przygód docieramy we trójkę na miejsce noclegu.
Miejscówka nazywa się "Zielona Dolina" link i jest naprawdę godna polecenia. Już na wjeździe widzimy logo "Przyjazny rowerom"

Lokujemy się. Jacek z Maćkiem jadą po zakupy, a ja marzę o szybkiej kąpieli i godzince snu.
Po drzemce wracam do normy i jeszcze raz jedziemy z Jackiem po zakupy dla pozostałej części ekipy, której spodziewamy się około godz. 21.
Po ich przyjeździe urządzamy nad stawem pierwsze wyprawowe ognisko i zamykamy dzień numer 1.



Mapka trasy






Wschodnie Klimaty - Wprowadzenie

Poniedziałek, 1 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0



Wstęp do wyprawy

Plan jest taki.
Wieczorem, 1 czerwca wsiadamy w pociąg i jedziemy, z przesiadką w Tczewie, do Ełku gdzie rozpoczynamy naszą rowerową wędrówkę po Polsce Wschodniej. Ok. 100-120 km dziennie, dobry humor i wspaniałe widoki.

Wyjeżdżam z domu ze sporym zapasem czasu, po drodze zgarniam Maćka i jedziemy na dworzec PKP.
Tutaj spotykamy pozostałą część ekipy Abovo, Markona, Waldka, Michała i Roberta. Aga niestety nie może z nami dziś jechać i ma dołączyć we środę w Hajnówce.







W Ełku mamy się spotkać z Jackiem, który na rowerze, od soboty pokonuje trasę Czestochowa -Ełk.
Kierujemy się na peron i czekamy na pociąg, który w końcu podjeżdża i ładujemy się z rowerami z do środka. Jest trochę trudności bo miejsce na rowery jest częściowo zajęte ale w końcu udaję się jakoś ulokować i rowery i nas.





Jedziemy !!!



Hurrrrrrrraaa !!!





  • DST 83.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 22.23km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielne asfaltowanie

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 0

Miałem jechać wcześniej koło godz 7, ale żona podniosła raban że chociaż w niedzielę wypadałoby zjeść śniadanie rodzinnie. Trudno nie przyznać jej racji. Więc po śniadanku zebrałem się tuż po 9.
Już na samym starcie zarobiłem 2 km w promocji, bo po ujechaniu 1km okazało się że zostawiłem okulary na murku przy garażu.
Szybki powrót i kieruję się do Blachowni. Po drodze w Konradowie mała konsternacja bo z podwórka wychodzi pani z pieskami na spacer. Niby nic w tym niezwykłego, tylko jeden psiaczek to bernardyn i sięga pani do pachy. Ostrożnie mijam ich i daję dalej . Przed Blachownią zaczyna lekko pokrapywać deszczyk, ale nieszkodliwie.

Author nad zalewem w Blachowni


Z Blachowni obieram kierunek Wręczyca Wielka i dalej Kłobuck. Bardzo przyjemnie się jedzie przez lasy zaczynające się żywo zielenić. Z Kłobucka dojeżdżam do Mokrej, gdzie 1 września 1939 odbyła się jedna z pierwszych bitew II wojny światowej. Już  z daleka widać, upamiętniający to wydarzenie, pomnik.






Po drugiej stronie znajduje się drewniany kościół z 1708 r. pod wezwaniem Św. Szymona i Judy Tadeusza



Po krótkiej przerwie jadę przez Miedźno do Ostrów nad Okszą.

Droga jak marzenie.


Kilka fotek z zalewu w Ostrowach.



Posiliłem się nieco i ruszyłem w kierunku domu przez Kocin, Rybną i Czarny Las. Fajna trasa.


Mapka