Info


avatar Witajcie. Ten blog rowerowy prowadzi voit z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 32385.70 kilometrów w tym 1190.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

- Aktualny 2024 -

baton rowerowy bikestats.pl

Poprzednie sezony

2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl
2011 button stats bikestats.pl

zaliczgmine.pl


...tam już byłem na rowerze




Liczba zaliczonych gmin


w 2023r - 9


w 2022r - 2

w 2021r - 3

w 2018r - 54

w 2017r - 39

w 2016r - 53

w 2015r - 50

w 2014r - 4

w 2013r - 59

w 2012r - 77

do 2012 - 12


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy voit.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

4). pow. 100km

Dystans całkowity:6497.71 km (w terenie 15.00 km; 0.23%)
Czas w ruchu:210:56
Średnia prędkość:20.26 km/h
Maksymalna prędkość:58.00 km/h
Suma podjazdów:8792 m
Maks. tętno maksymalne:192 (105 %)
Maks. tętno średnie:149 (81 %)
Suma kalorii:12665 kcal
Liczba aktywności:53
Średnio na aktywność:122.60 km i 6h 12m
Więcej statystyk
  • DST 105.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 20.32km/h
  • Sprzęt KTM Ultra 1964
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Gliwicka radiostacja

Niedziela, 6 maja 2018 · dodano: 09.05.2018 | Komentarze 0


Maciek zaproponował wycieczkę w stronę Gliwic. Miały na to wpływ warunki atmosferyczne, a w szczególności wiaterek, który zamiast jak zwykle wiać nam w pysk, miał nas popychać umilając pedałowanie.
Tak było w rzeczy samej.
Trasa wiodła przez Nieradę, Rudnik Mały, Kamieńskie Młyny, Piasek, Miasteczko Śląskie, Świerklaniec, Kozłową Górę, Piekary Śl., Bytom, Gliwice.

Kilka fotek by Marcus
Postój w Zielonej


W Parku w Świerklańcu


Kopiec Wyzwolenia






Radiostacja Gliwicka


Mapa trasy





  • DST 102.00km
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 952m
  • Sprzęt KTM Ultra 1964
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skarby Jury i Smok w Bobolicach

Poniedziałek, 9 kwietnia 2018 · dodano: 10.04.2018 | Komentarze 1


W pracy miałem odebrać dzień wolny za którąś sobotę, padło na poniedziałek - bardzo szczęśliwie.
Najpierw trzeba odstawić młodszą córę do przedszkola, a potem pędem na dworzec PKP.

8.11 rano, jedziemy do Zawiercia


Z Zawiercia kieruję się do Ogrodzieńca i Podzamcza. Zamek rankiem wygląda fantastycznie, a najlepsze jest to że jestem tu praktycznie sam. Nie ma wszędobylskich turystów, wrzeszczących dzieciaków - spokój, tego właśnie mi trzeba.



Z Podzamcza jadę na Żerkowice, a po drodze wstępuję do Sanktuarium Matki Boskiej Skałkowej.


Kolejnym celem jest Okiennik Wielki.


Po objechaniu Okiennika, odwiedzam Morsko i znajdujący się tam zamek Bąkowiec.





Z Morska niebieskim szlakiem, następnie obok Góry Zborów i Hucisko docieram do Bobolic.

Niebieski szlak


Na tle Góry Zborów


Gdzieś tam już widać zamek w Bobolicach


Już prawie...


...jest



Jak Bobolice to i Mirów.


Tutaj mały popas i odpoczynek


Po postoju, jadę przez Łutowiec, Trzebniów do Ostrężnika a stamtąd do Złotego Potoku.

Krótka wizyta nad Amerykanem


Ze Złotego Potoku, Aleją Klonową, Krasawę i Zrębice docieram do Olsztyna


Kawka i wafelek w Leśnym, a następnie pożarówką do domu. Na pożarówce jeszcze krótka pogawędka ze spotkanym Siwuchem.
Wieczorem dokręcenie do stówki, cm. Kule i pogadać przy piwku z Maćkiem.

No i obiecany w tytule Smok Bobolicki.
Na tym zdjęciu na lewo od flagi pojawił mi się jakiś ciemny kształt.


Po powiększeniu zdjęcia pojawiło się coś takiego:


Kiedy powiększyłem jeszcze bardziej, zyskałem pewność - SMOK BOBOLICKI jako żywo. :-)



Trasa





  • DST 121.00km
  • Czas 05:45
  • VAVG 21.04km/h
  • Sprzęt KTM Ultra 1964
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Multi Orbita - towarzysko

Poniedziałek, 24 lipca 2017 · dodano: 24.07.2017 | Komentarze 1


Potowarzyszyć Agnieszce w jej pierwszym kółeczku Multi Orbity.
Ciepło było,  termometr wskazywał 34 stC.
Orbita jak zwykle dobrze zorganizowana.
Gratuluję Agnieszce złamania 200km w 12h  :-)




Trasa




  • DST 106.00km
  • Podjazdy 811m
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Bieszczady 2017 - Dzień 2

Niedziela, 11 czerwca 2017 · dodano: 23.06.2017 | Komentarze 2


Krasnobród - Narol - Wola Wlk. - Werchrata - Horyniec Zdrój - Lubaczów - Łukawiec

Najpierw kawka i herbatka, później solidne śniadanko.


Ruszamy, naszym celem jest dziś Łukawiec.



Początkowo toczymy się asfaltem ale w końcu w lesie asfalt przechodzi w szuter a następnie piach i to jeszcze pod górę. Pchamy. Nasze zdumienie jest tym większe, że mijają nas samochody - TO JEST NORMALNA DROGA ;-)





Przed Suścem oglądamy okolicę z wieży widokowej, a w samym Suścu robimy sobie sesję z Kargulem i Pawlakiem.






Przejeżdżamy przez Narol gdzie chcemy obejrzeć zespół pałacowy ale niestety jest to teren prywatny i tylko zza płotu rzucamy okiem na ten obiekt. W Woli Wielkiej zatrzymujemy się przy drewnianej cerkwi mocno naruszonej zębem czasu .



Obiad jemy w Horyńcu i to najwyższy czas przyrządzić kolejną TurboColę, napój dający siłę i motywację do pokonywania kolejnych trudnych kilometrów. Przepis to pilnie strzeżona tajemnica.






Ostatnim punktem wycieczki przed noclegiem jest drewniana cerkiew w Radrużu.





Docieramy wreszcie do Łukawca gdzie po pysznej kolacji przy ognisku, udajemy się na spoczynek.

Trasa

Zaliczone gminy
- Susiec
- Narol
- Horyniec Zdrój
- Lubaczów
- Wielkie Oczy





  • DST 153.50km
  • Czas 07:50
  • VAVG 19.60km/h
  • Podjazdy 1050m
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Z Kielc, czyli spotkanie z Bartkiem i wizyta u Henryczka

Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 01.05.2017 | Komentarze 3


Z racji poprawy pogody mieliśmy chęć przejechać się gdzieś dalej. Żeby wiatr nie utrudniał, miała to być wycieczka na południowy zachód. Wykombinowaliśmy z Maćkiem że pojedziemy do Kielc i stamtąd po obejrzeniu kilku okolicznych atrakcji wrócimy rowerami do Częstochowy. Ucieszyliśmy kiedy swój akces zgłosiła Aga (Abovo) i Marek (Marcus).

Pociąg o 6.10 wymusił wczesną pobudkę, nic to kiedy szykuje się fajowy dzień. Spotykam się z resztą ekipy pod Halą Polonia i razem śmigamy na dworzec. Ładujemy sie do składu i stwierdzamy że te stare wagony dla podróżnych z większym bagażem zdecydowanie lepiej wypadają kiedy jedzie większa grupa rowerzystów. Podróż w takim towarzystwie mija nam szybciutko i około godz. 8 wysiadamy w Kielcach.



Najpierw podjeżdżamy do Maca co by przy kawce i tościku omówić plan trasy.



Pierwszy punk naszej trasy to chyba najbardziej rozpoznawalny pomnik przyrody w Polsce - Dąb Bartek. Droga z Kielc do Zagnańska to jeden 10-cio kilometrowy podjazd, niezła rozgrzewka.



Dość szybko znajdujemy wiadome "drzewko".
Dąb BARTEK - opis



Po dokładnym obejrzeniu i obfotografowaniu z każdej strony ruszamy dalej. Po drodze w Samsonowie natknęliśmy się na ciekawy obiekt. To ruiny Huty Jozef wybudowanej w 1818r. Zakład między innymi produkował broń dla uczestników powstania styczniowego za co Rosjanie spalili hutę w nocy z 9 na 10 czerwca 1866 roku.
Huta Józef - Samsonów


Jak widać humory naszej ekipy dopisują :-)

Kolejnym miejscem na naszej trasie to Oblęgorek i dworek podarowany przez społeczeństwo za 25-lecie pracy twórczej naszemu wielkiemu pisarzowi Henrykowi Sienkiewiczowi.



XIX wieczny dworek zbudowany został w stylu eklektycznym w latach 1900-1902 na terenie starego parku. Od strony frontowej zwieńczony jest charakterystycznym kamiennym husarzem. Nad wejściem umiejscowiony został kamienny herb rodu Sienkiewiczów.




Oblęgorek - opis
Muzeum Henryka Sienkiewicza

W 1958r. dworek stał sie Muzeum Henryka Sienkiewicza.

Akurat kiedy piszę te słowa, TVP1 emituje "w pustyni i w puszczy" a po nim zacznie się "Ogniem i mieczem":-)

Stąd przez Łopuszno i Krasocin docieramy do nieszczęsnej Włoszczowy. Dlaczego "nieszczęsnej", ano dlatego:
Szukając restauracji dojechaliśmy do "8 nieba" gdzie właściciel w bardzo mało elegancki sposób dał nam do zrozumienia żebyśmy mu dupy nie zawracali jakimiś czterema obiadami bo on musi wydać 150 obiadów uczestnikom dzisiejszych uroczystości miejskich. A w ogóle to on w niedziele nie otwiera bo mu się nie opłaca. Wypad.
Kolejna miała być polecana pizzeria ale otwierano ją dopiero o godz. 15 a była 14. Inna pizzeria była na piętrze w samym rynku i powstał problem rowerów. Uprzejma pani z tejże restauracji otworzyła nam kratę bramy na dole w budynku i pozwoliła przechować rowery.
Lokal ten oferował też obiady domowe, niestety były fatalne. Kotlet był twardy jak podeszwa i chyba nie najświeższy. Ogólnie do dupy.
Kulminacja "włoszczowskiej przygody" miała miejsce kiedy poszliśmy po rowery.Starszy pan, mieszkaniec tej kamienicy aby wjechać do bramy przestawił spięte linką rowery, prawdopodobnie w mało delikatny sposób tak że sie poklinowaly a Maćkowa lampka leżała z wywalonymi bateriami na ziemi. Osobnik ów jeszcze buczał i trochę podniósł nam ciśnienie. Wywiązała się pyskówka z kretynem, którego koronnym argumentem było "bo on tu mieszka" Pies cię trącał bucu jeden.
Włoszczowę od tej pory będziemy omijać szerokim łukiem.

Kontynuowaliśmy naszą wycieczkę a sił mi ubywało, chociaż muszę przyznać, że kiedy w Żytnie bąknęliśmy coś o skróceniu trasy i powrocie PKP z Jackowa nasza jedyna kobietka pokazała że "ma jaja" tupnęła nóżką (bardzo zgrabną, tak przy okazji) i powiedziała absolutnie NIE!!! Jedziemy i koniec!!!
Więc co mieliśmy robić, grzecznie posadziliśmy nasze obolałe dupska na rowery i jakoś dociągnęliśmy, z kilkoma przystankami do Altany Żywiec.

Super było :-)

Mapa trasy

ZALICZONE GMINY

- Kielce
- Krasocin
- Masłów
- Miedziana Góra
- Łopuszno
- Strawczyn
- Zagnańsk





  • DST 112.50km
  • Czas 06:15
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt KTM Ultra 1964
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Niedzielna wycieczka do Mirowa

Niedziela, 19 marca 2017 · dodano: 19.03.2017 | Komentarze 1


No i wreszcie udało się zmobilizować grupę. Mam nadzieję że teraz będzie już tylko lepiej, ale do rzeczy.
Niedzielny poranek, słonko świeci troszkę chłodno i wieje, ale nie bądźmy drobiazgowi.
Na chwilkę podjechałem na cm. Kule a potem na miejsce zbiórki
Pod halą Polonia o godz 9.00 melduje się Aga, Jacek, Maciek no i ja. Ruszamy w stronę Rakowa gdzie czeka całkiem spora grupka rowerzystów.
Daria, Rafał, Marcin, Siwuch, Michaill i Arek.
Pojechaliśmy przez Srocko, Małusy, Zagórze, Śmiertny Dąb, Janów, Przewodziszowice. Tutaj Arek z Jackiem wracają gonieni czasem, a my kontynuujemy drogę do zamku w Mirowie.
Odpoczywamy pod sklepem i po jakimś czasie ruszamy. Daria, Rafał i Marcin terenem do Czewy, Tomek do Zawiercia, a ja z Agą, Michaillem i Maćkiem w stronę Żarek. W związku z coraz większym deficytem czasu w Żarkach odbijam na pociąg do Żarek Letniska, a reszta jedzie się gościć w Olsztynie.
Na stacji okazuje się że pociąg niedawno odjechał, a następny za jakieś 45 min. Podjechałem wzdłuż torów do kolejnej stacji Masłońskie i tu tel. do żonki co by nie czekała z gorącym rosołem bo mnie trochę zeszło.
Rodzinka już po obiedzie a Iwona mówi, luzik. To czym prędzej, opuściłem przytulna stację PKP i rowerkiem przez Poraj, niebieski do Czewki i na Tysiąclecie. Nie powiem, ujechałem się jak dziki, ledwie kręciłem pod koniec.
Ale było fajnie :-)













Zachodnie wybrzeże

Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 06.08.2016 | Komentarze 4


Wreszcie mi się udało przejechać zachodnią część wybrzeża. W zeszłym roku podczas urlopu w Sianożętach kiedy obudziłem się w środku nocy, żeby jechać na dworzec PKP do Kołobrzegu, trwała burza, nie zaryzykowałem i dobrze zrobiłem, ulewa wtedy nieźle nabroiła w Świnoujściu i nie tylko tam.
Tym razem kiedy budzik zadźwięczał o godz. 2.30 w nocy, nawet pokrapujący deszczyk nie był w stanie mnie powstrzymać.
Pociąg do Świnoujścia miałem o 3.52 ale z Kołobrzegu, do którego trzeba dojechać jakieś 12km drogą rowerową wzdłuż wybrzeża w całkowitej ciemności. Powiem Wam, że uczucie niesamowite. Trzecia w nocy ciemno jak w doopie u afroamerykanina, tylko lampka rozświetla krzaczory, morze huczy. Najstraszniej było na drewnianych kładkach nad bagnami, tylko czekałem jak coś się z nich wychyli i...
Jednak w całości, bez przegryzionej szyi dotarłem do dworca PKP w Kołobrzegu.



Pociąg przyjechał uwaga, w ilości 1 wagonu, ale wygodnego z wieszakiem na 3 rowery.
Bez przygód dotarłem do Goleniowa, gdzie miałem przesiadkę. Niestety ciągle padało.Tutaj miała miejsce zabawna historyjka z dworcowymi toaletami której nie mogę przytoczyć bo się wstydzę.
Pociąg do Świnoujścia podjechał z małym opóźnieniem. Oprócz mnie do pociągu weszła 4-osobowa ekipa wesołych młodych ludzi z rowerami objuczonymi sakwami. Podróż ich już nieco "rozmiękczyła" a humor nie opuszczał. Ich plan to było dojechać ze Świnoujścia do Kołobrzegu, tylko mieli na to aż 4 dni.
Mnie czekała nieco dłuższa wycieczka, a zdecydowanie mniej czasu.
W takim oto wesołym towarzystwie jechaliśmy sobie i tylko pogoda za oknem była fatalna, normalnie lało strumieniami.
W Świnoujściu po godz. 7 padało dalej, byłem załamany. Pocieszył trochę ICM który wieszczył niebawem koniec opadów. I faktycznie około godz. 8 przestawało lać tylko kropiło. Hurrrra.
Początkowo miałem plan przeprawić się promem i pojeździć po zachodniej części miasta ale ta niepewna pogoda sugerowała kierować się trasa w stronę kwatery.
Najpierw ruszyłem zobaczyć najwyższą na polskim wybrzeżu, latarnie morską. Mierząca 68 metrów budowla znajduje się w dzielnicy Warszów nieopodal Fortu Gerharda. Po drodze mijam gazoport czyli Terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu.



A to już sama latarnia





Ruszam dalej, wychodzi SŁOŃCE, zaplanowana trasa chce prowadzić przez las szlakiem R10 ale nie wygląda to dobrze, ledwie widoczna w lesie przecinka bez żadnej nawierzchni tylko przygnieciona trawa po takich opadach nie zachęca. Wracam na asfalt jadę do drogi nr3 czyli krajówka kiedy mija mnie kilka tirów mocząc mnie wzbijanym pyłem wodnym mam dość . Postanawiam wrócić do lasu. Za PKP Cargo odbijam w lewo i znajduje szlak R10.
Powiem tak, to był dziesięciokilometrowy kawał męskiej przygody. Mokry piach, kałuże po pół koła i błoto. Obyło sie bez gleby ale zanim dojechałem w okolice Międzyzdrojów ja i rower byliśmy upaćkani jak nieboskie stworzenia i w prawym bucie mi chlupało, efekt podpórki w kałuży do pół łydki, ale gęba się śmiała.
Trochę się oczyściliśmy, żeby w takim kurorcie jak Międzyzdroje nie robić sensacji i podjechałem w najbardziej charakterystyczne miejsca. Molo, Aleja Gwiazd, Hotel Amber.



Po wyjeździe z Międzyzdrojów rozpoczyna się wspinaczka droga pnie się do góry, aż przypominają mi się słowa Macieja(Gagar) " Co to koorwa jest, Karpacz".

Za Wisełką robię sobie postój nad jeziorkiem Zatorek.



Mijam Kołczewo i droga kieruje mnie na północ bliżej wybrzeża do Międzywodzia. Wjeżdżam w głąb miejscowości i... niczym się nie różni od setek innych małych wczasowo-plażowych przybytków.
Coraz głośniej pracuje mój napęd, to efekt błotnisto-wodnej przeprawy z początku wycieczki. Co ciekawe w kilku kolejnych miasteczkach pytałem w wypożyczalniach rowerów i pojazdów roweropochodnych, o smar oliwkę do łańcucha i nikt o "takimczymś" nie słyszał, nie stosuje i w ogóle to o co mnie się rozchodzi.
Kolejne kurorty Dziwnów, Dziwnówek, Pobierowo, Pustkowo.

Port w Dziwnowie


Docieram do ważnego punktu wycieczki jest nim Trzęsacz i ruiny kościoła na klifie. Wygląda to niesamowicie i faktycznie daje poczucie sił przyrody, które sprawiły że ze świątyni, która na przełomie XIV/XV wieku stała pośrodku wsi około 2 kilometrów o morza dzisiaj została jedna ściana i bez zabezpieczenia zbocza klifu, już by została pochłonięta.






Po obejrzeniu tychże ruin odwiedzam Rewal i Niechorze z kolejna latarnią morską.



Po przyjrzeniu się latarni kieruję się do Pogorzelicy, która robi bardzo przyjemne wrażenia z racji położenia i dużej ilości zieleni i lasów. To stad wiedzie udostępniony przez wojsko odcinek drogi w kierunku Mrzeżyna. Dobrze, że jest ale gdybym miał nim jechać częściej to masakra.
Od strony Pogorzelicy na początku ułożone są płyty betonowe niezbyt wygodne ale ok, potem zaczyna się bruk. Po kilku minutach tęskniłem za płytami. Te kilka kilometrów wytrząsnęło mnie strasznie. Nawet spuściłem nieco powietrza z opon i amortyzatora żeby jakoś to przejechać. To tam spotkałem sakwiarzy, którzy poratowali oliwką do łańcucha i chociaż napęd przestał rzęzić.
Przed Mrzeżynem odbija sie w las, żeby ominąć jednostkę wojskową i ta dróżka przez las przypominająca nieco naszą pożarówkę sprawiała wrażenie gładkiej jak stół.
Wjechałem do Mrzeżyna, zajrzałem do portu i w inne stare kąty znane mi sprzed lat. Fajne miejsce i miłe wspomnienia.
Przez Rogowo docieram do Dźwirzyna które też dość dobrze znam, ale tylko przejeżdżam i pod koniec wskakuję na drogę rowerową "Ku słońcu" wiodącą przez Grzybowo do Kołobrzegu.

Port w Mrzeżynie



Kołobrzeg ostatnio odwiedzałem dość często więc tylko przejeżdżam przez park na tyłach promenady i dalej w stronę Sianożęt dróżką rowerową przy samym wybrzeżu. Ruch spory a ja, mając ponad 130 km w nogach leciałem jak na skrzydłach mijając kolejnych rowerzystów. Jeszcze raz przekonałem się że na tej wczasowej alejce najważniejszy jest sprawny i głośny dzwonek, no chyba że jest to trzecia w nocy ;-)


Ślad niestety bez początku bo mi się zapomniało klknąć ;-


Nowe Gminy
- Świnoujście
- Międzyzdroje
- Wolin
- Dziwnów
- Rewal




  • DST 154.50km
  • Czas 07:54
  • VAVG 19.56km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Kraków

Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 27.06.2016 | Komentarze 3


Wyjazd z ekipą CFR.
Udana wycieczka z burzą i ulewą, ale wesolutko ;-)


Fotka podkradnięta Iwonce - Anwi

Mapka


Nowe Gminy
-Krzeszowice
-Liszki




Piątkowy Myszków i ognisko CFR

Piątek, 10 czerwca 2016 · dodano: 11.06.2016 | Komentarze 2


Kiedy obudziłem się rano, już wiedziałem że wezmę sobie w pracy dzień wolny. A jak najlepiej spędzić wolny dzień, wiadomo - na rowerze.
Postanowiłem jechać przed siebie. Zajrzałem na cm. Kule a potem do pracy do Iwony. Powoli klarował się pomysł na jazdę - Poraj a potem się zobaczy. Pojechałem wzdłuż do huty a potem przy Kucelince, Warcie w okolice Słowika.
Stąd odbiłem nieco na wschód kierując się do niebieskiego szlaku. Po drodze zatrzymałem się na mini polu biwakowym.




Fajnie że powstają takie miejsca i ktoś o to dba. Trawa była wykoszona, a teren czysty.

Dojechałem do niebieskiego szlaku i nim dotarłem do Poraja.



Zauważyłem że mam trochę mało powietrza w amortyzatorze. Najbliższy sklep który kojarzyłem i mógł mieć taką pompkę był w Myszkowie, więc najkrócej wzdłuż szosy pojechałem do Myszkowa. Trafiłem na fajnego serwisanta, który pomimo tego, że ktoś akurat pompkę pożyczył rozpakował nowa sztukę i dopompował amortyzator. Pojechałem sobie jeszcze na kebaba do Turka i po popasie ruszyłem do Żarek Letniska. Zacząłem uważniej obserwować niebo gdyż chmurzyło się coraz bardziej. Pierwsze krople spadły gdy wjeżdżałem na stację PKP.
W pierwszej chwili miałem jechać pociągiem, ale kiedy dowiedziałem się, że w Częstochowie krótko popadało i wychodzi słońce ruszyłem wzdłuż torów w stronę Poraja gdzie ewentualnie miałem wpakować się w pociąg. Nie było takiej potrzeby więc tą samą drogą koło Monaru i niebieskim szlakiem dojechałem do Częstochowy do Pracy Iwony, gdzie znowu troszkę pokropiło i po ustaleniu  pewnych spraw popedałowałem do domu.
Wieczorem jeszcze pojechaliśmy z Iwoną na ognisko naszego forum rowerowego gdzie jak zawsze było wesoło i głośno.
To był piękny cały dzień z rowerem.

Mapka trasy





  • DST 108.50km
  • Czas 05:07
  • VAVG 21.21km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień5

Środa, 25 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0


Przechlewo - Białogard

Przechlewo


Ruszamy z Przechlewa i już wiemy, że to będzie fajny dzień. Dziś wieczorem dojedzie do nas Agnieszka. Mamy ja odebrać w Białogardzie. Co prawda trasa mocno tranzytowa, ale atrakcji nie brakowało, choćby wspaniała jajecznica na boczku i cebulce, czy też konieczność ucieczki całej naszej trójki na pobocze kiedy ciężarówka z przeciwka wyszła nam na "czołówkę".






Przejeżdżaliśmy przez Biały Bór, Bobolice, Przegonię gdzie w Zajeździe Zagłoba zjedliśmy obiadek.



Wreszcie dotarliśmy do Białogardu i skierowaliśmy się do BOSIR'u na nocleg. Odświeżyliśmy się i wieczorem poszliśmy pieszo na dworzec kolejowy po Agę. Przygotowaliśmy mała niespodziankę.
Aga przybyła z kilkuminutowym opóźnieniem i wreszcie byliśmy w komplecie. Udaliśmy się na miejsce noclegu i jeszcze trochę świętowaliśmy.

Nowe Gminy
- Rzecznica
- Biały Bór
- Bobolice
- Tychowo
- Białogard

Trasa