Info


avatar Witajcie. Ten blog rowerowy prowadzi voit z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 33006.64 kilometrów w tym 1190.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

- Aktualny 2024 -

baton rowerowy bikestats.pl

Poprzednie sezony

2023 button stats bikestats.pl 2022 button stats bikestats.pl 2021 button stats bikestats.pl 2020 button stats bikestats.pl 2019 button stats bikestats.pl 2018 button stats bikestats.pl 2017 button stats bikestats.pl 2016 button stats bikestats.pl 2015 button stats bikestats.pl 2014 button stats bikestats.pl 2013 button stats bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl
2011 button stats bikestats.pl

zaliczgmine.pl


...tam już byłem na rowerze




Liczba zaliczonych gmin


w 2023r - 9


w 2022r - 2

w 2021r - 3

w 2018r - 54

w 2017r - 39

w 2016r - 53

w 2015r - 50

w 2014r - 4

w 2013r - 59

w 2012r - 77

do 2012 - 12


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy voit.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Trasa pierwszorazowa

Dystans całkowity:6707.00 km (w terenie 373.00 km; 5.56%)
Czas w ruchu:189:47
Średnia prędkość:19.20 km/h
Maksymalna prędkość:60.40 km/h
Suma podjazdów:6230 m
Liczba aktywności:80
Średnio na aktywność:83.84 km i 4h 37m
Więcej statystyk

Zachodnie wybrzeże

Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 06.08.2016 | Komentarze 4


Wreszcie mi się udało przejechać zachodnią część wybrzeża. W zeszłym roku podczas urlopu w Sianożętach kiedy obudziłem się w środku nocy, żeby jechać na dworzec PKP do Kołobrzegu, trwała burza, nie zaryzykowałem i dobrze zrobiłem, ulewa wtedy nieźle nabroiła w Świnoujściu i nie tylko tam.
Tym razem kiedy budzik zadźwięczał o godz. 2.30 w nocy, nawet pokrapujący deszczyk nie był w stanie mnie powstrzymać.
Pociąg do Świnoujścia miałem o 3.52 ale z Kołobrzegu, do którego trzeba dojechać jakieś 12km drogą rowerową wzdłuż wybrzeża w całkowitej ciemności. Powiem Wam, że uczucie niesamowite. Trzecia w nocy ciemno jak w doopie u afroamerykanina, tylko lampka rozświetla krzaczory, morze huczy. Najstraszniej było na drewnianych kładkach nad bagnami, tylko czekałem jak coś się z nich wychyli i...
Jednak w całości, bez przegryzionej szyi dotarłem do dworca PKP w Kołobrzegu.



Pociąg przyjechał uwaga, w ilości 1 wagonu, ale wygodnego z wieszakiem na 3 rowery.
Bez przygód dotarłem do Goleniowa, gdzie miałem przesiadkę. Niestety ciągle padało.Tutaj miała miejsce zabawna historyjka z dworcowymi toaletami której nie mogę przytoczyć bo się wstydzę.
Pociąg do Świnoujścia podjechał z małym opóźnieniem. Oprócz mnie do pociągu weszła 4-osobowa ekipa wesołych młodych ludzi z rowerami objuczonymi sakwami. Podróż ich już nieco "rozmiękczyła" a humor nie opuszczał. Ich plan to było dojechać ze Świnoujścia do Kołobrzegu, tylko mieli na to aż 4 dni.
Mnie czekała nieco dłuższa wycieczka, a zdecydowanie mniej czasu.
W takim oto wesołym towarzystwie jechaliśmy sobie i tylko pogoda za oknem była fatalna, normalnie lało strumieniami.
W Świnoujściu po godz. 7 padało dalej, byłem załamany. Pocieszył trochę ICM który wieszczył niebawem koniec opadów. I faktycznie około godz. 8 przestawało lać tylko kropiło. Hurrrra.
Początkowo miałem plan przeprawić się promem i pojeździć po zachodniej części miasta ale ta niepewna pogoda sugerowała kierować się trasa w stronę kwatery.
Najpierw ruszyłem zobaczyć najwyższą na polskim wybrzeżu, latarnie morską. Mierząca 68 metrów budowla znajduje się w dzielnicy Warszów nieopodal Fortu Gerharda. Po drodze mijam gazoport czyli Terminal LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu.



A to już sama latarnia





Ruszam dalej, wychodzi SŁOŃCE, zaplanowana trasa chce prowadzić przez las szlakiem R10 ale nie wygląda to dobrze, ledwie widoczna w lesie przecinka bez żadnej nawierzchni tylko przygnieciona trawa po takich opadach nie zachęca. Wracam na asfalt jadę do drogi nr3 czyli krajówka kiedy mija mnie kilka tirów mocząc mnie wzbijanym pyłem wodnym mam dość . Postanawiam wrócić do lasu. Za PKP Cargo odbijam w lewo i znajduje szlak R10.
Powiem tak, to był dziesięciokilometrowy kawał męskiej przygody. Mokry piach, kałuże po pół koła i błoto. Obyło sie bez gleby ale zanim dojechałem w okolice Międzyzdrojów ja i rower byliśmy upaćkani jak nieboskie stworzenia i w prawym bucie mi chlupało, efekt podpórki w kałuży do pół łydki, ale gęba się śmiała.
Trochę się oczyściliśmy, żeby w takim kurorcie jak Międzyzdroje nie robić sensacji i podjechałem w najbardziej charakterystyczne miejsca. Molo, Aleja Gwiazd, Hotel Amber.



Po wyjeździe z Międzyzdrojów rozpoczyna się wspinaczka droga pnie się do góry, aż przypominają mi się słowa Macieja(Gagar) " Co to koorwa jest, Karpacz".

Za Wisełką robię sobie postój nad jeziorkiem Zatorek.



Mijam Kołczewo i droga kieruje mnie na północ bliżej wybrzeża do Międzywodzia. Wjeżdżam w głąb miejscowości i... niczym się nie różni od setek innych małych wczasowo-plażowych przybytków.
Coraz głośniej pracuje mój napęd, to efekt błotnisto-wodnej przeprawy z początku wycieczki. Co ciekawe w kilku kolejnych miasteczkach pytałem w wypożyczalniach rowerów i pojazdów roweropochodnych, o smar oliwkę do łańcucha i nikt o "takimczymś" nie słyszał, nie stosuje i w ogóle to o co mnie się rozchodzi.
Kolejne kurorty Dziwnów, Dziwnówek, Pobierowo, Pustkowo.

Port w Dziwnowie


Docieram do ważnego punktu wycieczki jest nim Trzęsacz i ruiny kościoła na klifie. Wygląda to niesamowicie i faktycznie daje poczucie sił przyrody, które sprawiły że ze świątyni, która na przełomie XIV/XV wieku stała pośrodku wsi około 2 kilometrów o morza dzisiaj została jedna ściana i bez zabezpieczenia zbocza klifu, już by została pochłonięta.






Po obejrzeniu tychże ruin odwiedzam Rewal i Niechorze z kolejna latarnią morską.



Po przyjrzeniu się latarni kieruję się do Pogorzelicy, która robi bardzo przyjemne wrażenia z racji położenia i dużej ilości zieleni i lasów. To stad wiedzie udostępniony przez wojsko odcinek drogi w kierunku Mrzeżyna. Dobrze, że jest ale gdybym miał nim jechać częściej to masakra.
Od strony Pogorzelicy na początku ułożone są płyty betonowe niezbyt wygodne ale ok, potem zaczyna się bruk. Po kilku minutach tęskniłem za płytami. Te kilka kilometrów wytrząsnęło mnie strasznie. Nawet spuściłem nieco powietrza z opon i amortyzatora żeby jakoś to przejechać. To tam spotkałem sakwiarzy, którzy poratowali oliwką do łańcucha i chociaż napęd przestał rzęzić.
Przed Mrzeżynem odbija sie w las, żeby ominąć jednostkę wojskową i ta dróżka przez las przypominająca nieco naszą pożarówkę sprawiała wrażenie gładkiej jak stół.
Wjechałem do Mrzeżyna, zajrzałem do portu i w inne stare kąty znane mi sprzed lat. Fajne miejsce i miłe wspomnienia.
Przez Rogowo docieram do Dźwirzyna które też dość dobrze znam, ale tylko przejeżdżam i pod koniec wskakuję na drogę rowerową "Ku słońcu" wiodącą przez Grzybowo do Kołobrzegu.

Port w Mrzeżynie



Kołobrzeg ostatnio odwiedzałem dość często więc tylko przejeżdżam przez park na tyłach promenady i dalej w stronę Sianożęt dróżką rowerową przy samym wybrzeżu. Ruch spory a ja, mając ponad 130 km w nogach leciałem jak na skrzydłach mijając kolejnych rowerzystów. Jeszcze raz przekonałem się że na tej wczasowej alejce najważniejszy jest sprawny i głośny dzwonek, no chyba że jest to trzecia w nocy ;-)


Ślad niestety bez początku bo mi się zapomniało klknąć ;-


Nowe Gminy
- Świnoujście
- Międzyzdroje
- Wolin
- Dziwnów
- Rewal




  • DST 39.00km
  • Czas 02:49
  • VAVG 13.85km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień7

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 5


Mielenko - Skibno (Lębork)


Ruszamy z niezmiernie gościnnego Mielenka do Mielna, tutaj jemy śniadanie i jedziemy do Łazów gdzie żegnamy się z Morzem.





Odbijamy na południe do Skibna, skąd pociągiem jedziemy do Słupska, a ze Słupska po niezłej awanturze w pociągu SKM do Lęborka.
W Lęborku gościmy się przy głównym deptaku.




UWAGA w Lęborku tym głównym deptakiem nie wolno poruszać się rowerem, grozi mandat 500zł. Ponieważ znaki są bardzo wysoko umieszczone przegapiliśmy je i przejechaliśmy tym deptakiem 2 razy Ufff.



Pod wieczór udaliśmy się do "mordowni " obok dworca i poczekaliśmy na pociąg 22.18.
Podróż w większości przespaliśmy i rano w sobotę po godz. 7 zameldowaliśmy się na dworcu Częstochowa.
I tak kończy się nasza tegoroczna rowerowa przygoda.



Pogoda dopisała nam na całym wyjeździe , rowery przejechały trasę bez żadnych awarii, było fantastycznie.

Trasa


Podsumowanie
632 km
Trasa całość









  • DST 81.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 15.88km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień6

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 4


Białogard - Mielenko

To dzisiaj zobaczymy morze. Opuszczamy Białogard i obieramy kierunek Kołobrzeg.



Do morza byłoby bliżej jadąc np. do Sarbinowa, ale nie chcemy rezygnować z fantastycznej ścieżki rowerowej Kołobrzeg-Ustronie Morskie.


 
Po jakichś 40km docieramy do morza, jest pięknie i tłoczno.





Kilka fotek przy Latarni i pieszo wędrujemy deptakiem do mola. Stad przez park jedziemy na wschód i delektujemy się widokami z dróżki przy samym brzegu.



Na odosobnionej plaży robimy sobie sesję zdjęciową i dojeżdżamy do Sianożęt na obiadek.




Posiłek nas mocno rozleniwia i postanawiamy zmodyfikować naszą podróż aby jak najwięcej skorzystać z wieczoru. Aga znajduje w telefonie namiar na nocleg w Mielenku z którego skwapliwie korzystamy.





Zrzucamy graty i pustymi rowerami jedziemy na plaże. Zachód słońca i szum morza - bajka.




Wracamy już w kompletnych ciemnościach i robimy grill. Niektórzy są tacy zmęczeni że nie doczekują kiełbasek.


Nowe Gminy
- Karlino
- Dygowo


Trasa





  • DST 108.50km
  • Czas 05:07
  • VAVG 21.21km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień5

Środa, 25 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0


Przechlewo - Białogard

Przechlewo


Ruszamy z Przechlewa i już wiemy, że to będzie fajny dzień. Dziś wieczorem dojedzie do nas Agnieszka. Mamy ja odebrać w Białogardzie. Co prawda trasa mocno tranzytowa, ale atrakcji nie brakowało, choćby wspaniała jajecznica na boczku i cebulce, czy też konieczność ucieczki całej naszej trójki na pobocze kiedy ciężarówka z przeciwka wyszła nam na "czołówkę".






Przejeżdżaliśmy przez Biały Bór, Bobolice, Przegonię gdzie w Zajeździe Zagłoba zjedliśmy obiadek.



Wreszcie dotarliśmy do Białogardu i skierowaliśmy się do BOSIR'u na nocleg. Odświeżyliśmy się i wieczorem poszliśmy pieszo na dworzec kolejowy po Agę. Przygotowaliśmy mała niespodziankę.
Aga przybyła z kilkuminutowym opóźnieniem i wreszcie byliśmy w komplecie. Udaliśmy się na miejsce noclegu i jeszcze trochę świętowaliśmy.

Nowe Gminy
- Rzecznica
- Biały Bór
- Bobolice
- Tychowo
- Białogard

Trasa




  • DST 73.50km
  • Czas 04:47
  • VAVG 15.37km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień4

Wtorek, 24 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0


Cekcyn - Przechlewo



Rano doktorek, bo tak go nazwaliśmy, fachowo usztywnia mi palec i żegnamy się.



Jedziemy przez Woziwodę, Zapędowo docierając do przepięknego Wielkiego Kanału Brdy i wzdłuż niego docieramy do miejscowości Rytel.



Wzdłuż kanału stoją domki z własnymi pomostami pięknie to wygląda.



Kontynuujemy jazdę wzdłuż kanału Brdy tylko zmienia się nawierzchnia, z asfaltu zjeżdżamy na ścieżki leśne.




W Zaporze wybieramy nieco dłuższy asfaltowy wariant, przez Gieldon do Męcikału.
Stąd chyba najtrudniejszym odcinkiem przez Bory Tucholskie do Drzewicza. Ten około 10 kilometrowy odcinek przez piachy, szutry, korzenie i piachy, piachy, piachy był naprawdę wymagający dla rowerów turystycznych obładowanych sakwami.



Z Drzewicza jedziemy do Swornychgaci, gdzie pałaszujemy obiad w restauracji Jeziorna w altanie na wodzie. Jedynym minusem było bardzo długie oczekiwanie.



Po obiadku kierujemy się na zachód, by wieczorem zameldować się w MOSIR Przechlewo.
I znowu nocka pod namiotem.



Nowe Gminy
- Tuchola
- Czersk
- Brusy
- Chojnice
- Konarzyny
- Przechlewo

Trasa




  • DST 100.00km
  • Czas 05:20
  • VAVG 18.75km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień3

Poniedziałek, 23 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0


Nowe Dąbie - Cekcyn

Po śniadaniu ruszamy do Bydgoszczy, chcę tam jakoś skonsultować się z ortopedą, jak widzi dalszą jazdę.



Po drodze okazuję się że nie wziąłem jednej reklamówki z ciuszkami, ciocia się zorientowała i dzwoni ale ujechaliśmy już spory kawałek i raczej nie wrócimy się. Ciocia bez wahania podejmuje decyzję, że jedzie do Bydgoszczy i spotka się z nami w szpitalu.
W poradni przyszpitalnej ortopeda twierdzi ze nie ma czasu i mnie nie przyjmie - dupek.
Na szczęście przy rozmowie z doktorem była obecna pielęgniarka i sugeruje, pomimo że nie jest to dzisiejsze zdarzenie i mam skierowanie do poradni, pójść na SOR. Tam po ponad dwóch godzinach lekarz ogląda RTG i zaleca usztywnienie i ostrożność, ale jazdy nie wyklucza :-) , chociaż puka się w głowę kiedy słyszy gdzie jedziemy.
Owijamy palucha i w drogę. Utrudnieniem jest utrudniona obsługa przełożeń na korbie, ale czasem robię to palcem wskazującym - spróbujcie.



Pogoda dopisuje nam cały czas, pokonujemy kolejne kilometry, aż wreszcie dojeżdżamy do Cekcyna. Szybkie zakupy i kilkanaście kilometrów dalej planowany nocleg w Gołąbku nad Brdą.




Pole biwakowe jest puste, nawet właścicieli nie ma ;-). Wjeżdżamy i rozbijamy się nieśpiesznie. Po jakimś czasie przypływa samotny kajakarz i również rozbija się obok. Wieczorem przysiada się do nas i okazuje się lekarzem sportowym. Wieczór upływa nam szybko na rozmowach i różnych opowieściach.

Nowe Gminy
- Nowa Wieś Wielka
- Białe Błota
- Bydgoszcz
- Osielsko
- Dobrcz
- Pruszcz
- Świekatowo
- Cekcyn
- Lniano

Trasa




  • DST 108.00km
  • Czas 05:10
  • VAVG 20.90km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień2

Niedziela, 22 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0


Mąkolno - Nowe Dąbie


Wstajemy dość wcześnie i zaczynamy zwijać obóz.



Kciuk jest fioletowy i boli.
Po spakowaniu się ruszamy w kierunku Sompolna i po konsultacji z nr tel. 999 otrzymujemy informację o możliwości zbadania mojego palucha w Strzelnie. To tylko w niewielkim stopniu modyfikuje trasę.Po dotarciu do Strzelna postanawiamy najpierw zjeść obiad, a dopiero po nim udać się do szpitala.
Po obiedzie chłopaki zostają z rowerami pod sklepem, a ja walę do szpitala. RTG i krótka diagnoza chirurga - ZŁAMANY.#$%@#$
Złamany paliczek dystalny, a na pytanie o możliwość kontynuowania wyprawy doktor patrzy na mnie z politowaniem i zaleca odpoczynek, nie obciążać, nie jeździć rowerem.



Trochę mi mina zrzedła, ale oprócz zalecenia, usztywniono mi palca i dostałem skierowanie PILNE do poradni ortopedycznej celem dalszego leczenia.Pilnie to ja mogę się zbadać dopiero w Bydgoszczy bo tam będziemy jutro na rowerach.
Jedziemy dalej :-)



Późnym popołudniem dojeżdżamy do Łabiszyna, gdzie robimy małe zakupy, a następnie kierujemy się do Nowego Dąbia. W Dąbiu mieszka moja ciocia i tam mamy mieć nocleg. Co prawda ciocia jest na chrzcinach swojej wnuczki ale zostawia nam klucze więc wbijamy się i korzystamy z łazienki i elektryki.
Wieczorem przyjeżdża ciocia i częstuje nas różnymi pysznościami.
Tym razem nocleg pod dachem. Kładziemy się spać przed północą , jedynie telefon Maćka, który jak co rano o godz. 4 włącza jakieś przypomnienie, przerywa sen ;-)

Nowe Gminy
- Wierzbinek
- Skulsk
- Jeziora Wielkie
- Strzelno
- Mogilno
- Janikowo
- Pakość
- Barcin
- Łabiszyn

Trasa






  • DST 123.00km
  • Czas 06:32
  • VAVG 18.83km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Może nad morze - Dzień1

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 1


Łódź - Mąkolno

No i wreszcie nadszedł upragniony dzień wyjazdu na wyprawę. Postanowiliśmy ruszyć z Łodzi, aby nasze dystanse dzienne były bardziej zbliżone do 100 km dziennie.Mamy dojechać tam rannym pociągiem i spotkać się z Jackiem w okolicach Aleksandrowa Łódzkiego. Jacek wyjechał już w piątek po południu z Częstochowy.
Podróż pociągiem mija nam szybko na rozmowie z zakręconym rowerzystą-motocyklistą, wracającym z Wisły.
Wysiadamy na dworcu Łódź Kaliska i szybko wskakujemy na siodełka i nawijamy pierwsze kilometry.



Staramy się wyrwać z Łodzi bocznymi drogami, gdzie Maciej omal nie zostaje staranowany przez wyjeżdżające z posesji auto. Udaje się uniknąć kłopotów i bez kolejnych przygód dojeżdżamy do wylegującego się w lesie Michaiła w miejscowości Ruda-Bugaj.
Już we trójkę podróżujemy zmagając się z mocnym wiatrem w kierunku Koła.




W Kole robimy przerwę na obiadek i po dłuższym postoju jedziemy dalej w kierunku Mąkolna gdzie chcemy znaleźć miejsce na biwak.
Docieramy nad jeziorko i dość długo jadąc wokół niego nie możemy namierzyć ciekawej miejscówki. W końcu znajdujemy boisko piłkarskie za którym jest przyjazny teren. I niestety przeciskając wąskim przejściem między ogrodzeniem boiska a trybuną opieram się na przęśle które jest umocowane "na słowo honoru" i stało się...
Przęsło odchyla się a ja opieram się na nim całym swoim ciężarem i ciężarem załadowanego roweru i mój kciuk grzęźnie miedzy oczkami kraty. Krótki, ostry ból powoduje ze robi mi się ciemno w oczach, wyszarpuje palca ale już wiem, ze dobrze nie jest.

Rozbijamy obozowisko, szykujemy się do wieczornego ogniska.


Nowe Gminy
- Łodź
- Aleksandrów Łódzki
- Parzęczew
- Wartkowice
- Świnice Warckie
- Dąbie
- Koło
- Sompolno

Trasa





  • DST 115.00km
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedzielna turystyka - Zagłębie i Ślask

Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 05.10.2015 | Komentarze 6


Tym razem padło na Zagłebie Śląsko Dąbrowskie oraz część Śląska. Prognozy pogody były wielce optymistyczne: słonecznie i ciepło nawet powyżej 20 st. C, więc tym chętniej zerwałem się o godz. 5-tej aby bez pośpiechu zdążyć na pociąg o 6.08.
Podróż koleją trwa równą godzinkę, a w Sosnowcu, gdzie wysiadam na peronie bardzo dużo rowerzystów. Pociąg jedzie dalej do Wisły, więc amatorzy mtb korzystają z pięknej pogody.



Pomalutku ruszam opustoszałymi ulicami, w końcu jest niedziela kilka minut po siódmej, więc normalni ludzie śpią ;-)

Pierwszym miejscem które odwiedzam w Sosnowcu jest Cerkiew Prawosławna pw. śww. Wiery, Nadziei, Luby i matki ich Zofii. Cerkwie zawsze mają bardzo ciekawą architekturę, lecz po wyprawie na wschodnią Polskę, gdzie są one po prostu przepiękne, jestem nieco rozpuszczony i ta jest tylko ładna.



Nieśpiesznie kieruję się na północ, do Będzina gdzie znajduje się zamek z kamienia wapiennego, którego historia sięga XIII wieku, oczywiście prezentuje się tak dobrze z racji rekonstrukcji pierwszej w roku 1834 i kolejnej po wojnie w 1956r.


Zamek w Będzinie - więcej

Dłuższą chwilę oglądam tę budowlę z różnych stron, ale bruk wokół jakoś kiepsko współpracuje z SPD i ogranicza mnie. Na pewno warto zobaczyć go również wewnątrz co przekładam na inna wycieczkę.

Z Będzina w stronę Czeladzi przejeżdżam przez jedno z ciekawszych rond w naszym kraju, zwane "nerką"



Na jednym z memów w internecie jest taki opis. "Jedyne rondo na świecie gdzie możesz 4 razy wpaśc pod jeden tramwaj" ;-)

W Czeladzi podjeżdżam zobaczyć neoromański kościół św. Stanisława (1906-1912). Jest niedziela więc nie bardzo można swobodnie pooglądać budynki sakralne od wewnątrz.



Ze wzgórza kościelnego robię zdjęcie, ale jeden z budynków wygląda dziwnie.



Po chwili okazuje sie ze kamienica po prawej przykryta jest zasłoną imitująca fasadę budynku, aby nie szpecić widokiem remontu. Widywałem takie akcje, bodajże w Paryżu kiedy w czasie remontu zabytkowych obiektów rozwieszano na nich takie olbrzymie płachty obrazujące dany budynek, ale w Czeladzi na kamienicy sie tego nie spodziewałem - Brawo

Kieruję się na zachód, przejeżdżam rzekę Brynicę, dzieląca Zagłębie i Śląsk. Docieram do Bytomia, gdzie rozglądam się po rynku...



...i oglądam kościół św. Jacka (1908-1911), którego budowlę wzorowano na katedrze w Limburgu.



Jadąc przez Piekary Śl. mijam szpital ortopedyczny znany chyba w całej Polsce, zwłaszcza osobom uprawiającym sport ;-) .
Miałem też zatrzymać się przy wizytówce miasta Bazylice Najświętszej Maryi Panny ale akurat była godzina zakończenia Mszy św.i rozpętał się "armagedon"

Czym prędzej umknąłem z miasta w kierunku Radzionkowa gdzie na wzniesieniu czekał mnie mały podjazd i wspinaczka na Kopiec Wyzwolenia.
Jest to najwyższy punkt w Piekarach Śl. 356m n.p.m., wysokość od podstawy 20m, średnica podstawy 68m. Został usypany w latach 1932-1937 dla uczczenia 15 rocznicy przyłączenia Śląska do Polski oraz 250 rocznicy przemarszu husarii polskiej króla Jana III Sobieskiego pod Wiedeń.




Kopiec Wyzwolenia - więcej

Prawie udało mi się na niego wjechać, choć do końca to nie jest bezpieczne, ale potłuczone szkło na ścieżce, zmusiło mnie do zatrzymania i wprowadziłem rower od połowy kopca.



Widok bajeczny.

Film z drona - Kopiec

Z kopca rozciąga się wspaniała panorama na miasto.

Przy dobrej pogodzie można, zobaczyć Tatry i Beskidy. 
Panoramy Tatr z Kopca

Posiedziałem tam trochę i ruszyłem do miejscowości Nakło Śląskie gdzie znajduje się pałac rodziny Henckel von Donnersmarck. Piękny zabytek od stycznia 2013r. pełni funkcję Centrum Kultury Śląskiej.


Pałac Nakło - więcej

Tereny okoliczne były własnością tej rodziny, i na każdym kroku w, łącznie z pięknym parkiem w Świerklańcu pojawia sie to nazwisko.
I właśnie do tego parku pojechałem na krótką chwilę. Byłem już tam, ale nie mogłem sobie odmówić chociaż krótkiej przejażdżki alejkami tego pięknego kompleksu.

Park w Świerklańcu - więcej
 
Mały Wersal - Rekostrukcja 3D




Z parku przejechałem pod kościół ewangelicki i mauzoleum książąt Henckel von Donnersmarck.



Ostatnim punktem wycieczki, było Miasteczko Śląskie i znajdujące sie tutaj zabytki, mianowicie drewniany kościół i dzwonnica zbudowane w 1666r. Przepiękne miejsce z duszą klimatem, mnie urzekło. Miałem szczęście i wnętrze kościółka było udostępnione. Wspaniałe wrażenia, wręcz wyczuwa się te setki lat, które budowla trwa.





Z Miasteczka Śląskiego ruszyłem w stronę domu. Piękna pogoda, sprzyjający wiaterek, ciepło -czego chcieć więcej na wycieczce rowerowej. Jechałem przez Kalety, Woźniki, Piasek, Rększowice Hutki do Częstochowy i przez centrum na Tysiąclecie.
W domu melduję się przed godz. 15

Galeria - całość

Zaliczone gminy
Sosnowiec
Będzin
Czeladź
Siemianowice
Bytom
Chorzów
Piekary Śl.
Radzionków
Miasteczko Śl.
Kalety

Mapka tylko poglądowa bo zapomniałem włączyć zapis śladu ;-)







  • DST 133.50km
  • Czas 06:30
  • VAVG 20.54km/h
  • Sprzęt Author Reflex
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Rajd - Liswarciański Szlak Rowerowy

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 14.09.2015 | Komentarze 5


W dniu 13 września LGD Zielony Wierzchołek Śląska organizował Rajd Rowerowy, który w pewnej części miał przebiegać Liswarciańskim Szlakiem Rowerowym.


Ciekawostka - na plakacie znaleźli się (od lewej) Jeziu, Michaill, Sebiq z Częstochowskiego Forum Rowerowego .

Właśnie na tym forum udało się zmontować "częstochowską" ekipę, która o godz. 8.00, no dobra 8.04 w składzie Agazygzag, Artur, Jeziu, Markon, Maciek CSA, Michaill i ja ruszyła żwawo do Krzepic. Jechaliśmy przez Białą, Kamyk, Kłobuck, Wilkowiecko, Opatów, Iwanowice.
Aga cisnęła tak mocno, że średnia w Krzepicach oscylowała 26-27km/h.Na miejscu byliśmy około 9.30.





Szybkie zakupy i miłe śniadanko na rynku. Łaciate rządzi ;-) klik



Słowo wstępu.

Potem wpis na listę uczestników i w drogę.


Na początek do Starokrzepic


Wjeżdżamy Na teren Ochotniczej Straży Pożarnej i w nowo wybudowanej wiacie oficjalnie rozpoczynamy Rajd. Tutaj też ma mieć miejsce zakończenie i poczęstunek po wycieczce.




Po kilku słowach od organizatorów ruszamy w dalszą drogę, i tu zaczyna się nasza mała przygoda. Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie zatrzymali się przy najbliższym sklepie. Peleton jedzie dalej a my spokojnie robimy zakupy będąc przekonanym że zaraz ich dogonimy. Trochę czasu nam schodzi i kiedy dosiadamy naszych rumaków nie bardzo wiemy którędy pojechali. Ślad trasy mówi, że w lewo, ale ktoś widział jak pojechali prosto....
Jedziemy na czuja wzdłuż Liswarty, odbijamy w Bodzanowicach do Granicznika i na szczęście widzimy naszą całą wycieczkę po drugiej stronie rzeki. Szybka akcja przez drogę 494 i dołączamy do grupy w Podłężu Szlacheckim.



W samą porę bo za jakiś lądujemy w gościnnym gospodarstwie agroturystycznym "Pod starą Lipą" gdzie zostajemy poczęstowani smakowitymi produktami mlecznymi z OSM Krzepice.

Są tu pozostałości po dawnym młynie.




Tutaj mamy nieco dłuższy postój.



Następnie przejeżdżamy na zachodnią stronę Liswarty i docieramy do miejscowości Borki Wielkie gdzie zwiedzamy kościół.




Stamtąd jedziemy do wsi Kucoby. Dla mnie jest to miejsce, które darzę olbrzymim sentymentem bo ponad 20 lat temu spędziłem tu niejedne wakacje. Czas mija i już nic nie wygląda jak dawniej. Ośrodek to zarośnięta ruina, nie ma śladu po dawnym basenie z piaszczystą plażą, jedynie staw wygląda na zadbany. To właśnie przy nim na pomoście delektujemy się pięknym słonecznym dniem.







Już bez większych niespodzianek przez Bodzanowice Wichrów docieramy do Starokrzepic gdzie oczekuje nas biesiada grilowa.

Czas mija dość szybko i po godz. 18 wyruszamy w drogę powrotną, na której Michaill zrywa spinkę od łańcucha, ale po krótkim serwisie jedziemy bez przeszkód dalej.



Przed godz. docieramy do Altany Żywiec i tutaj przy złotym napoju kończymy bardzo przyjemną rowerową niedzielę.
Dzięki za towarzystwo.

Dziękując również organizatorom jestem pewien, że LGD Zielony Wierzchołek Śląska może częściej liczyć na naszą obecność w przyszłości.

Fotki od Jezia, oraz z fanpage'a Liswarciańskiego szlaku Rowerowego

Mapka Rajdu


Ślad naszej całej trasy