Info
Witajcie. Ten blog rowerowy prowadzi voit z miasteczka Częstochowa. Mam przejechane 33006.64 kilometrów w tym 1190.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.75 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.
- Aktualny 2024 -
Poprzednie sezony
2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016 2015 2014 20132012
2011
zaliczgmine.pl
...tam już byłem na rowerze
Liczba zaliczonych gmin
w 2023r - 9
w 2022r - 2
w 2021r - 3
w 2018r - 54
w 2017r - 39
w 2016r - 53
w 2015r - 50
w 2014r - 4
w 2013r - 59
w 2012r - 77
do 2012 - 12
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2024, Maj12 - 0
- 2024, Kwiecień2 - 0
- 2024, Marzec1 - 0
- 2024, Luty3 - 0
- 2024, Styczeń2 - 0
- 2023, Grudzień2 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień5 - 0
- 2023, Sierpień9 - 0
- 2023, Lipiec9 - 0
- 2023, Czerwiec2 - 0
- 2023, Maj4 - 0
- 2023, Kwiecień7 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Styczeń1 - 0
- 2022, Grudzień1 - 0
- 2022, Październik1 - 0
- 2022, Sierpień7 - 0
- 2022, Lipiec4 - 0
- 2022, Czerwiec1 - 0
- 2022, Maj4 - 0
- 2022, Kwiecień3 - 0
- 2022, Marzec5 - 0
- 2022, Luty1 - 0
- 2022, Styczeń2 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad4 - 0
- 2021, Październik5 - 0
- 2021, Wrzesień6 - 0
- 2021, Sierpień11 - 0
- 2021, Lipiec15 - 0
- 2021, Czerwiec2 - 0
- 2021, Maj1 - 0
- 2021, Marzec1 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Maj3 - 0
- 2020, Kwiecień4 - 2
- 2020, Luty2 - 3
- 2019, Czerwiec1 - 0
- 2019, Marzec3 - 1
- 2018, Listopad1 - 0
- 2018, Październik2 - 0
- 2018, Wrzesień2 - 0
- 2018, Sierpień10 - 0
- 2018, Lipiec4 - 0
- 2018, Czerwiec1 - 0
- 2018, Maj10 - 0
- 2018, Kwiecień7 - 3
- 2018, Marzec4 - 2
- 2018, Styczeń6 - 3
- 2017, Grudzień9 - 2
- 2017, Listopad5 - 1
- 2017, Październik4 - 0
- 2017, Wrzesień3 - 1
- 2017, Sierpień4 - 1
- 2017, Lipiec4 - 4
- 2017, Czerwiec12 - 13
- 2017, Maj8 - 2
- 2017, Kwiecień4 - 4
- 2017, Marzec11 - 5
- 2017, Luty2 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Grudzień7 - 3
- 2016, Listopad8 - 3
- 2016, Październik4 - 2
- 2016, Wrzesień7 - 3
- 2016, Sierpień11 - 4
- 2016, Lipiec12 - 4
- 2016, Czerwiec7 - 5
- 2016, Maj12 - 12
- 2016, Kwiecień8 - 3
- 2016, Marzec3 - 3
- 2016, Luty3 - 2
- 2016, Styczeń3 - 3
- 2015, Grudzień8 - 6
- 2015, Listopad5 - 3
- 2015, Październik10 - 9
- 2015, Wrzesień10 - 14
- 2015, Sierpień11 - 5
- 2015, Lipiec14 - 23
- 2015, Czerwiec19 - 22
- 2015, Maj9 - 1
- 2015, Kwiecień11 - 4
- 2015, Marzec5 - 9
- 2015, Luty7 - 8
- 2015, Styczeń9 - 9
- 2014, Grudzień1 - 0
- 2014, Listopad7 - 4
- 2014, Październik11 - 13
- 2014, Wrzesień7 - 0
- 2014, Sierpień1 - 0
- 2014, Lipiec5 - 6
- 2014, Czerwiec10 - 6
- 2014, Maj1 - 1
- 2014, Kwiecień5 - 1
- 2014, Marzec7 - 2
- 2014, Luty10 - 3
- 2014, Styczeń4 - 4
- 2013, Grudzień7 - 12
- 2013, Listopad2 - 3
- 2013, Październik9 - 10
- 2013, Wrzesień5 - 5
- 2013, Sierpień10 - 7
- 2013, Lipiec14 - 29
- 2013, Czerwiec8 - 12
- 2013, Maj12 - 31
- 2013, Kwiecień12 - 17
- 2013, Marzec6 - 4
- 2013, Luty4 - 0
- 2013, Styczeń3 - 4
- 2012, Grudzień9 - 5
- 2012, Listopad10 - 5
- 2012, Październik7 - 10
- 2012, Wrzesień11 - 16
- 2012, Sierpień7 - 5
- 2012, Lipiec15 - 7
- 2012, Czerwiec14 - 10
- 2012, Maj10 - 3
- 2012, Kwiecień10 - 7
- 2012, Marzec14 - 6
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień8 - 0
- 2011, Listopad7 - 0
- 2011, Październik2 - 0
- 2011, Wrzesień2 - 0
Z dojazdem
Dystans całkowity: | 4477.35 km (w terenie 311.00 km; 6.95%) |
Czas w ruchu: | 93:47 |
Średnia prędkość: | 18.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.69 km/h |
Suma podjazdów: | 3806 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 110 (61 %) |
Suma kalorii: | 774 kcal |
Liczba aktywności: | 62 |
Średnio na aktywność: | 72.22 km i 4h 15m |
Więcej statystyk |
- DST 34.00km
- Podjazdy 289m
- Sprzęt Author Reflex
- Aktywność Jazda na rowerze
Bieszczady 2017 - Dzień 1
Sobota, 10 czerwca 2017 · dodano: 23.06.2017 | Komentarze 1
Zamość - Adamów - Krasnobród
I wreszcie nadeszła sobota 10 czerwca 2017 roku. Piękny
słoneczny poranek i wspaniała perspektywa. O godz 8 pod Halę Polonia podjeżdża
busik który zabierze nas do Zamościa, to tam dwa lata temu zakończyła się nasza
"wschodnia przygoda". Niestety niektórzy z dotychczasowych
uczestników, nie mogli nam towarzyszyć. Michaill, Waldek i Robert chociaż nie
pojechali, to byli z nami cały czas, w rozmowach, wspominkach i oczywiście
toastach :-)
Należy się też kilka słów o naszym przewoźniku. Firma
transportowa STEPBUS
http://stepbus.pl/ stanęła na wysokości zadania. Polecam
ją z czystym sumieniem, za bardzo rozsądne pieniądze, daje komfortowy przejazd,
a rowery bezpiecznie jadą na bagażnikach THULE. Nasz koszt był tylko niewiele
większy niż korzystalibyśmy z PKP. STEPBUS to PROFESJONALIŚCI w każdym calu.
Kiedy na koniec wyprawy zaszła konieczność zmiany miejsca dojazdu nie było to
problemem a za wydłużony dystans policzono nam symboliczną opłatę. POLECAM !!!
W bardzo wesołych nastrojach dojeżdżamy do Zamościa, żegnamy
się z kierowcą Pawłem i wskakujemy na rowery. Najpierw fotka na rynku i obiad
zaraz za Zamościem w zajeździe "ORZEŁ".
Po smacznym posiłku toczymy się powoli i po dosłownie kilku
km mamy pierwsza przygodę. Maciek niefortunnie wywinął jakiś "manewr"
w wyniku czego krzywi przednie koło.
Niestety koła nie da się naprawić :-(
Sobota późne popołudnie to słaby moment na szukanie miejsca naprawę
awarii, ale szczęście nam dopisuje. Markon wraca się w stronę Zamościa i
znajduje koło po drodze u handlarza używanymi rowerami.
Montujemy i w drogę . Dystans dziś nie jest duży i dość
szybko docieramy na kwaterę w Krasnobrodzie. Zakupy, toaleta i oglądamy mecz
Polska - Rumunia. Po meczu humory jeszcze lepsze, 3:1 dla Naszych.
Palimy
ognisko i w końcu idziemy spać.
Trasa
Zaliczone gminy
- Adamów
- Krasnobród
- DST 153.50km
- Czas 07:50
- VAVG 19.60km/h
- Podjazdy 1050m
- Sprzęt Author Reflex
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Kielc, czyli spotkanie z Bartkiem i wizyta u Henryczka
Niedziela, 30 kwietnia 2017 · dodano: 01.05.2017 | Komentarze 3
Z racji poprawy pogody mieliśmy chęć przejechać się gdzieś
dalej. Żeby wiatr nie utrudniał, miała to być wycieczka na południowy zachód.
Wykombinowaliśmy z Maćkiem że pojedziemy do Kielc i stamtąd po obejrzeniu kilku
okolicznych atrakcji wrócimy rowerami do Częstochowy. Ucieszyliśmy kiedy swój
akces zgłosiła Aga (Abovo) i Marek (Marcus).
Pociąg o 6.10 wymusił wczesną pobudkę, nic to kiedy szykuje
się fajowy dzień. Spotykam się z resztą ekipy pod Halą Polonia i razem śmigamy
na dworzec. Ładujemy sie do składu i stwierdzamy że te stare wagony dla
podróżnych z większym bagażem zdecydowanie lepiej wypadają kiedy jedzie większa
grupa rowerzystów. Podróż w takim towarzystwie mija nam szybciutko i około
godz. 8 wysiadamy w Kielcach.
Najpierw podjeżdżamy do Maca co by przy kawce i tościku
omówić plan trasy.
Pierwszy punk naszej trasy to chyba najbardziej
rozpoznawalny pomnik przyrody w Polsce - Dąb Bartek. Droga z Kielc do Zagnańska
to jeden 10-cio kilometrowy podjazd, niezła rozgrzewka.
Dość szybko znajdujemy wiadome "drzewko".
Dąb BARTEK - opis
Po dokładnym obejrzeniu i obfotografowaniu z każdej strony
ruszamy dalej. Po drodze w Samsonowie natknęliśmy się na ciekawy obiekt. To
ruiny Huty Jozef wybudowanej w 1818r. Zakład między innymi produkował broń dla uczestników powstania styczniowego za co Rosjanie spalili hutę w
nocy z 9 na 10 czerwca 1866
roku.
Huta Józef - Samsonów
Jak widać humory naszej ekipy dopisują :-)
Kolejnym miejscem na naszej trasie to Oblęgorek i dworek
podarowany przez społeczeństwo za 25-lecie pracy twórczej naszemu wielkiemu
pisarzowi Henrykowi Sienkiewiczowi.
XIX wieczny dworek zbudowany został w stylu eklektycznym w latach 1900-1902 na terenie
starego parku. Od strony frontowej zwieńczony jest charakterystycznym kamiennym
husarzem. Nad wejściem umiejscowiony został kamienny herb rodu Sienkiewiczów.
Oblęgorek - opis
Muzeum Henryka Sienkiewicza
W 1958r. dworek stał sie Muzeum Henryka Sienkiewicza.
Akurat kiedy piszę te
słowa, TVP1 emituje "w pustyni i w puszczy" a po nim zacznie się
"Ogniem i mieczem":-)
Stąd przez Łopuszno i Krasocin docieramy do nieszczęsnej
Włoszczowy. Dlaczego "nieszczęsnej", ano dlatego:
Szukając restauracji dojechaliśmy do "8 nieba"
gdzie właściciel w bardzo mało elegancki sposób dał nam do zrozumienia żebyśmy
mu dupy nie zawracali jakimiś czterema obiadami bo on musi wydać 150 obiadów
uczestnikom dzisiejszych uroczystości miejskich. A w ogóle to on w niedziele nie otwiera bo mu
się nie opłaca. Wypad.
Kolejna miała być polecana pizzeria ale otwierano ją dopiero o godz. 15 a była
14. Inna pizzeria była na piętrze w samym rynku i powstał problem rowerów.
Uprzejma pani z tejże restauracji otworzyła nam kratę bramy na dole w budynku i
pozwoliła przechować rowery.
Lokal ten oferował też obiady domowe, niestety były fatalne.
Kotlet był twardy jak podeszwa i chyba nie najświeższy. Ogólnie do dupy.
Kulminacja "włoszczowskiej przygody" miała miejsce
kiedy poszliśmy po rowery.Starszy pan,
mieszkaniec tej kamienicy aby wjechać do
bramy przestawił spięte linką rowery, prawdopodobnie w mało delikatny sposób
tak że sie poklinowaly a Maćkowa lampka leżała z wywalonymi bateriami na ziemi.
Osobnik ów jeszcze buczał i trochę podniósł nam ciśnienie. Wywiązała się
pyskówka z kretynem, którego koronnym argumentem było "bo on tu
mieszka" Pies cię trącał bucu jeden.
Włoszczowę od tej pory będziemy omijać szerokim łukiem.
Kontynuowaliśmy naszą wycieczkę a sił mi ubywało, chociaż
muszę przyznać, że kiedy w Żytnie bąknęliśmy coś o skróceniu trasy i powrocie
PKP z Jackowa nasza jedyna kobietka pokazała że "ma jaja" tupnęła
nóżką (bardzo zgrabną, tak przy okazji) i powiedziała absolutnie NIE!!! Jedziemy
i koniec!!!
Więc co mieliśmy robić, grzecznie posadziliśmy nasze obolałe
dupska na rowery i jakoś dociągnęliśmy, z kilkoma przystankami do Altany
Żywiec.
Super było :-)
Mapa trasy
ZALICZONE GMINY
- Kielce
- Krasocin
- Masłów
- Miedziana Góra
- Łopuszno
- Strawczyn
- Zagnańsk
- DST 62.00km
- Sprzęt Accent EL Nino - Niuniek
- Aktywność Jazda na rowerze
Weekend w Starej Wsi - Jura Wieluńska
Niedziela, 11 września 2016 · dodano: 13.09.2016 | Komentarze 0
W drugi weekend września udało się zorganizować wyjazd do Starej Wsi nad Wartą.
Stara Wieś
Pojechaliśmy w trzy rodziny, i muszę przyznać zaskoczyli mnie, że wzięli rowery dla wszystkich. Pogoda dopisała wyjątkowo więc udało się trochę pojeździć. Może dystanse nie powalają, ale nie to było najistotniejsze. Grunt że się podobało i zapowiadają kontynuację :-)
Sobota
Niedziela
Nowa Gmina
-Wierzchlas
- DST 145.00km
- Sprzęt Accent EL Nino - Niuniek
- Aktywność Jazda na rowerze
Zachodnie wybrzeże
Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 06.08.2016 | Komentarze 4
Wreszcie mi się udało przejechać zachodnią część wybrzeża. W
zeszłym roku podczas urlopu w Sianożętach kiedy obudziłem się w środku
nocy, żeby jechać na dworzec PKP do Kołobrzegu, trwała burza, nie zaryzykowałem
i dobrze zrobiłem, ulewa wtedy nieźle nabroiła w Świnoujściu i nie tylko tam.
Tym razem kiedy budzik zadźwięczał o godz. 2.30 w nocy, nawet pokrapujący
deszczyk nie był w stanie mnie powstrzymać.
Pociąg do Świnoujścia miałem o 3.52 ale z Kołobrzegu, do którego trzeba
dojechać jakieś 12km drogą rowerową wzdłuż wybrzeża w całkowitej ciemności.
Powiem Wam, że uczucie niesamowite. Trzecia w nocy ciemno jak w doopie u
afroamerykanina, tylko lampka rozświetla krzaczory, morze huczy. Najstraszniej
było na drewnianych kładkach nad bagnami, tylko czekałem jak coś się z nich
wychyli i...
Jednak w całości, bez przegryzionej szyi dotarłem do dworca PKP w Kołobrzegu.
Pociąg przyjechał uwaga, w ilości 1 wagonu, ale wygodnego z
wieszakiem na 3 rowery.
Bez przygód dotarłem do Goleniowa, gdzie miałem przesiadkę. Niestety
ciągle padało.Tutaj miała miejsce
zabawna historyjka z dworcowymi toaletami której nie mogę przytoczyć bo się
wstydzę.
Pociąg do Świnoujścia podjechał z małym opóźnieniem. Oprócz mnie do pociągu weszła 4-osobowa ekipa
wesołych młodych ludzi z rowerami objuczonymi sakwami. Podróż ich już nieco
"rozmiękczyła" a humor nie opuszczał. Ich plan to było dojechać ze
Świnoujścia do Kołobrzegu, tylko mieli na to aż 4 dni.
Mnie czekała nieco dłuższa wycieczka, a zdecydowanie mniej
czasu.
W takim oto wesołym towarzystwie jechaliśmy sobie i tylko
pogoda za oknem była fatalna, normalnie lało strumieniami.
W Świnoujściu po godz. 7 padało dalej, byłem załamany.
Pocieszył trochę ICM który wieszczył niebawem koniec opadów. I faktycznie około
godz. 8 przestawało lać tylko kropiło. Hurrrra.
Początkowo miałem plan przeprawić się promem i
pojeździć po zachodniej części miasta
ale ta niepewna pogoda sugerowała kierować się trasa w stronę kwatery.
Najpierw ruszyłem zobaczyć najwyższą na polskim wybrzeżu,
latarnie morską. Mierząca 68 metrów budowla znajduje się w dzielnicy Warszów
nieopodal Fortu Gerharda. Po drodze mijam gazoport czyli Terminal LNG im. Prezydenta Lecha
Kaczyńskiego w Świnoujściu.
A to już sama
latarnia
Ruszam dalej,
wychodzi SŁOŃCE, zaplanowana trasa chce prowadzić przez las szlakiem R10 ale
nie wygląda to dobrze, ledwie widoczna w lesie przecinka bez żadnej nawierzchni
tylko przygnieciona trawa po takich opadach nie zachęca. Wracam na asfalt jadę
do drogi nr3 czyli krajówka kiedy mija mnie kilka tirów mocząc mnie wzbijanym
pyłem wodnym mam dość . Postanawiam wrócić do lasu. Za PKP Cargo odbijam w lewo
i znajduje szlak R10.
Powiem tak, to był
dziesięciokilometrowy kawał męskiej przygody. Mokry piach, kałuże po pół koła i
błoto. Obyło sie bez gleby ale zanim dojechałem w okolice Międzyzdrojów ja i
rower byliśmy upaćkani jak nieboskie stworzenia i w prawym bucie mi chlupało,
efekt podpórki w kałuży do pół łydki, ale gęba się śmiała.
Trochę się
oczyściliśmy, żeby w takim kurorcie jak Międzyzdroje nie robić sensacji i podjechałem w najbardziej
charakterystyczne miejsca. Molo, Aleja Gwiazd, Hotel Amber.
Po wyjeździe z
Międzyzdrojów rozpoczyna się wspinaczka droga pnie się do góry, aż przypominają
mi się słowa Macieja(Gagar) " Co to koorwa jest, Karpacz".
Za Wisełką robię
sobie postój nad jeziorkiem Zatorek.
Mijam Kołczewo i
droga kieruje mnie na północ bliżej wybrzeża do Międzywodzia. Wjeżdżam w głąb miejscowości
i... niczym się nie różni od setek innych małych wczasowo-plażowych przybytków.
Coraz głośniej
pracuje mój napęd, to efekt błotnisto-wodnej przeprawy z początku wycieczki. Co
ciekawe w kilku kolejnych miasteczkach pytałem w wypożyczalniach rowerów i pojazdów
roweropochodnych, o smar oliwkę do łańcucha i nikt o "takimczymś" nie
słyszał, nie stosuje i w ogóle to o co mnie się rozchodzi.
Kolejne kurorty
Dziwnów, Dziwnówek, Pobierowo, Pustkowo.
Port w Dziwnowie
Docieram do ważnego
punktu wycieczki jest nim Trzęsacz i ruiny kościoła na klifie. Wygląda to
niesamowicie i faktycznie daje poczucie sił przyrody, które sprawiły że ze świątyni,
która na przełomie XIV/XV wieku stała pośrodku wsi około 2 kilometrów o morza dzisiaj
została jedna ściana i bez zabezpieczenia zbocza klifu, już by została pochłonięta.
Po obejrzeniu tychże
ruin odwiedzam Rewal i Niechorze z kolejna latarnią morską.
Po przyjrzeniu się
latarni kieruję się do Pogorzelicy, która robi bardzo przyjemne wrażenia z
racji położenia i dużej ilości zieleni i lasów. To stad wiedzie udostępniony
przez wojsko odcinek drogi w kierunku Mrzeżyna. Dobrze, że jest ale gdybym miał
nim jechać częściej to masakra.
Od strony
Pogorzelicy na początku ułożone są płyty
betonowe niezbyt wygodne ale ok, potem zaczyna się bruk. Po kilku minutach
tęskniłem za płytami. Te kilka kilometrów wytrząsnęło mnie strasznie. Nawet
spuściłem nieco powietrza z opon i amortyzatora żeby jakoś to przejechać. To
tam spotkałem sakwiarzy, którzy poratowali oliwką do łańcucha i chociaż napęd
przestał rzęzić.
Przed Mrzeżynem odbija
sie w las, żeby ominąć jednostkę wojskową i ta dróżka przez las przypominająca
nieco naszą pożarówkę sprawiała wrażenie gładkiej jak stół.
Wjechałem do
Mrzeżyna, zajrzałem do portu i w inne stare kąty znane mi sprzed lat. Fajne
miejsce i miłe wspomnienia.
Przez Rogowo docieram
do Dźwirzyna które też dość dobrze znam, ale tylko przejeżdżam i pod koniec
wskakuję na drogę rowerową "Ku słońcu" wiodącą przez Grzybowo do
Kołobrzegu.
Port w Mrzeżynie
Kołobrzeg ostatnio
odwiedzałem dość często więc tylko przejeżdżam przez park na tyłach promenady i
dalej w stronę Sianożęt dróżką rowerową przy samym wybrzeżu. Ruch spory a ja,
mając ponad 130 km w nogach leciałem jak na skrzydłach mijając kolejnych
rowerzystów. Jeszcze raz przekonałem się że na tej wczasowej alejce najważniejszy
jest sprawny i głośny dzwonek, no chyba że jest to trzecia w nocy ;-)
Ślad niestety bez początku bo mi się zapomniało klknąć ;-
Nowe Gminy
- Świnoujście
- Międzyzdroje
- Wolin
- Dziwnów
- Rewal
- DST 154.50km
- Czas 07:54
- VAVG 19.56km/h
- Sprzęt Author Reflex
- Aktywność Jazda na rowerze
Kraków
Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 27.06.2016 | Komentarze 3
Wyjazd z ekipą CFR.
Udana wycieczka z burzą i ulewą, ale wesolutko ;-)
Fotka podkradnięta Iwonce - Anwi
Mapka
Nowe Gminy
-Krzeszowice
-Liszki
- DST 123.00km
- Czas 06:32
- VAVG 18.83km/h
- Sprzęt Author Reflex
- Aktywność Jazda na rowerze
Może nad morze - Dzień1
Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 1
Łódź - Mąkolno
No i wreszcie nadszedł upragniony dzień wyjazdu na wyprawę.
Postanowiliśmy ruszyć z Łodzi, aby nasze dystanse dzienne były bardziej
zbliżone do 100 km dziennie.Mamy
dojechać tam rannym pociągiem i spotkać się z Jackiem w okolicach Aleksandrowa Łódzkiego.
Jacek wyjechał już w piątek po południu z Częstochowy.
Podróż pociągiem mija
nam szybko na rozmowie z zakręconym rowerzystą-motocyklistą, wracającym z
Wisły.
Wysiadamy na dworcu Łódź Kaliska i szybko wskakujemy na
siodełka i nawijamy pierwsze kilometry.
Staramy się wyrwać z Łodzi bocznymi
drogami, gdzie Maciej omal nie zostaje staranowany przez wyjeżdżające z posesji
auto. Udaje się uniknąć kłopotów i bez
kolejnych przygód dojeżdżamy do wylegującego się w lesie Michaiła w
miejscowości Ruda-Bugaj.
Już we trójkę podróżujemy zmagając się z mocnym wiatrem w
kierunku Koła.
W Kole robimy przerwę na obiadek i po dłuższym postoju
jedziemy dalej w kierunku Mąkolna gdzie chcemy znaleźć miejsce na biwak.
Docieramy nad jeziorko i dość długo jadąc wokół niego nie
możemy namierzyć ciekawej miejscówki. W końcu znajdujemy boisko piłkarskie za
którym jest przyjazny teren. I niestety przeciskając wąskim przejściem między
ogrodzeniem boiska a trybuną opieram się na przęśle które jest umocowane
"na słowo honoru" i stało się...
Przęsło odchyla się a
ja opieram się na nim całym swoim ciężarem i ciężarem załadowanego roweru i mój
kciuk grzęźnie miedzy oczkami kraty. Krótki, ostry ból powoduje ze robi mi się
ciemno w oczach, wyszarpuje palca ale już wiem, ze dobrze nie jest.
Rozbijamy obozowisko, szykujemy się do wieczornego ogniska.
Nowe Gminy
- Łodź
- Aleksandrów Łódzki
- Parzęczew
- Wartkowice
- Świnice Warckie
- Dąbie
- Koło
- Sompolno
Trasa
- DST 101.00km
- Sprzęt Author Reflex
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót z Zawiercia i CMK 122
Piątek, 29 kwietnia 2016 · dodano: 30.04.2016 | Komentarze 2
No i znowu udało się ukręcić stówkę.
Ten cały dystans można podzielić na 3 etapy
Etap 1 - 78km
Połączyłem trochę obowiązki służbowe i rowerek. Na początek w okolice salonu VW spotkać się z kurierem i odebrać przesyłkę, potem pędem na dworzec PKP bo czas gonił.
Pojechałem pociągiem do Zawiercia, i stamtąd po załatwieniu spraw formalnych pojechałem, nieco okrężnie, przez Włodowice i Górę Włodowską do Myszkowa.
Przed Włodowicami
W Myszkowie też załatwiłem sprawy robocze i kontynuowałem jazdę przez Żarki Letnisko, Poraj, Poczesną, Słowik do Częstochowy.
Trasa
Etap 2 - 2,5km
Na szybko, po przyjeździe z Zawiercia zmieniłem maszynę na mieszczucha z przyczepką i pognałem do przedszkola po Maję. Mimo 4 lat dalej lubi się przejechać w swojej "karocy". Po powrocie z przedszkola Maja już samodzielnie pojeździła swoim rowerkiem koło domu ;-)
Rośnie nowe rowerowe pokolenie.
Etap 3 - 20,5km
122 Częstochowska Masa Krytyczna
Przed Masą jeszcze szybka wizyta na cm. Kule i pędem na Pl. Biegańskiego.
Tym razem Masa jechała razem z dziećmi autystycznymi, 175 uczestników
MEGA rowereowy dzień :-)
- DST 115.00km
- Sprzęt Author Reflex
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielna turystyka - Zagłębie i Ślask
Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 05.10.2015 | Komentarze 6
Tym razem padło na Zagłebie Śląsko Dąbrowskie oraz część
Śląska. Prognozy pogody były wielce optymistyczne: słonecznie i ciepło nawet powyżej
20 st. C, więc tym chętniej zerwałem się o godz. 5-tej aby bez pośpiechu zdążyć
na pociąg o 6.08.
Podróż koleją trwa równą godzinkę, a w Sosnowcu, gdzie
wysiadam na peronie bardzo dużo rowerzystów. Pociąg jedzie dalej do Wisły, więc
amatorzy mtb korzystają z pięknej pogody.
Pomalutku ruszam opustoszałymi ulicami, w końcu jest
niedziela kilka minut po siódmej, więc normalni ludzie śpią ;-)
Pierwszym miejscem które odwiedzam w Sosnowcu jest Cerkiew
Prawosławna pw. śww. Wiery, Nadziei, Luby i matki ich Zofii. Cerkwie zawsze
mają bardzo ciekawą architekturę, lecz po wyprawie na wschodnią Polskę, gdzie
są one po prostu przepiękne, jestem
nieco rozpuszczony i ta jest tylko ładna.
Nieśpiesznie kieruję się na północ, do Będzina gdzie znajduje się zamek z kamienia wapiennego,
którego historia sięga XIII wieku, oczywiście prezentuje się tak dobrze z racji
rekonstrukcji pierwszej w roku 1834 i kolejnej po wojnie w 1956r.
Zamek w Będzinie - więcej
Dłuższą chwilę oglądam tę budowlę z różnych stron, ale bruk
wokół jakoś kiepsko współpracuje z SPD i ogranicza mnie. Na pewno warto
zobaczyć go również wewnątrz co przekładam na inna wycieczkę.
Z Będzina w stronę Czeladzi przejeżdżam przez jedno z
ciekawszych rond w naszym kraju, zwane "nerką"
Na jednym z memów w internecie jest taki opis. "Jedyne
rondo na świecie gdzie możesz 4 razy wpaśc pod jeden tramwaj" ;-)
W Czeladzi podjeżdżam zobaczyć neoromański kościół św.
Stanisława (1906-1912). Jest niedziela więc nie bardzo można swobodnie
pooglądać budynki sakralne od wewnątrz.
Ze wzgórza kościelnego robię zdjęcie, ale jeden z budynków
wygląda dziwnie.
Po chwili okazuje sie ze kamienica po prawej przykryta jest
zasłoną imitująca fasadę budynku, aby nie szpecić widokiem remontu. Widywałem
takie akcje, bodajże w Paryżu kiedy w czasie remontu zabytkowych obiektów
rozwieszano na nich takie olbrzymie płachty obrazujące dany budynek, ale w
Czeladzi na kamienicy sie tego nie spodziewałem - Brawo
Kieruję się na zachód, przejeżdżam rzekę Brynicę, dzieląca
Zagłębie i Śląsk. Docieram do Bytomia, gdzie rozglądam się po rynku...
...i oglądam
kościół św. Jacka (1908-1911), którego
budowlę wzorowano na katedrze w Limburgu.
Jadąc przez Piekary Śl. mijam szpital ortopedyczny znany
chyba w całej Polsce, zwłaszcza osobom uprawiającym sport ;-) .
Miałem też zatrzymać się przy wizytówce
miasta Bazylice Najświętszej Maryi Panny ale akurat była godzina zakończenia Mszy
św.i rozpętał się "armagedon"
Czym prędzej umknąłem z miasta w kierunku Radzionkowa gdzie na
wzniesieniu czekał mnie mały podjazd i wspinaczka na Kopiec Wyzwolenia.
Jest to
najwyższy punkt w Piekarach Śl. 356m n.p.m., wysokość od podstawy 20m, średnica
podstawy 68m. Został usypany w latach 1932-1937 dla uczczenia 15 rocznicy
przyłączenia Śląska do Polski oraz 250 rocznicy przemarszu husarii polskiej
króla Jana III Sobieskiego pod Wiedeń.
Kopiec Wyzwolenia - więcej
Prawie udało mi się na niego wjechać, choć do końca to nie
jest bezpieczne, ale potłuczone szkło na ścieżce, zmusiło mnie do zatrzymania i
wprowadziłem rower od połowy kopca.
Widok bajeczny.
Film z drona - Kopiec
Z
kopca rozciąga się wspaniała panorama na miasto.
Przy dobrej pogodzie można,
zobaczyć Tatry i Beskidy.
Panoramy Tatr z Kopca
Posiedziałem tam trochę i ruszyłem do miejscowości Nakło Śląskie gdzie znajduje się pałac rodziny
Henckel von Donnersmarck. Piękny zabytek
od stycznia 2013r. pełni funkcję Centrum Kultury Śląskiej.
Pałac Nakło - więcej
Tereny okoliczne były własnością tej rodziny, i na każdym
kroku w, łącznie z pięknym parkiem w Świerklańcu pojawia sie to nazwisko.
I właśnie do tego parku pojechałem na krótką chwilę. Byłem
już tam, ale nie mogłem sobie odmówić chociaż
krótkiej przejażdżki alejkami tego pięknego kompleksu.
Park w Świerklańcu - więcej
Mały Wersal - Rekostrukcja 3D
Z parku przejechałem pod kościół ewangelicki i mauzoleum książąt
Henckel von Donnersmarck.
Ostatnim punktem wycieczki, było Miasteczko Śląskie i
znajdujące sie tutaj zabytki, mianowicie drewniany kościół i dzwonnica
zbudowane w 1666r. Przepiękne miejsce z duszą klimatem, mnie urzekło. Miałem
szczęście i wnętrze kościółka było udostępnione. Wspaniałe wrażenia, wręcz
wyczuwa się te setki lat, które budowla trwa.
Z Miasteczka Śląskiego ruszyłem w stronę domu. Piękna
pogoda, sprzyjający wiaterek, ciepło -czego chcieć więcej na wycieczce rowerowej. Jechałem przez Kalety,
Woźniki, Piasek, Rększowice Hutki do Częstochowy i przez centrum na
Tysiąclecie.
W domu melduję się przed godz. 15
Galeria - całość
Zaliczone gminy
Sosnowiec
Będzin
Czeladź
Siemianowice
Bytom
Chorzów
Piekary Śl.
Radzionków
Miasteczko Śl.
Kalety
Mapka tylko poglądowa bo zapomniałem włączyć zapis śladu ;-)
- DST 62.50km
- Sprzęt Author Reflex
- Aktywność Jazda na rowerze
Wschodnie Klimaty - Dzień 1
Wtorek, 2 czerwca 2015 · dodano: 12.06.2015 | Komentarze 0
Dzień pierwszy
Podróż pociągiem upłynęła nam wesolutko, chyba nawet za
bardzo :-) W Tczewie gdzie mamy przesiadkę podejmujemy decyzję że tacy "niewyspani"
możemy nie podołać dzisiejszemu wyzwaniu i przedłużamy podróż koleją o jedną
stację co zmniejszy dystans do pokonania na rowerze.
W pociągu, niektórzy odzyskują wigor i deklarują powrót do
pierwotnej opcji. Ja z Maćkiem jakoś nie możemy się przełamać i decydujemy się
jechać do stacji Mońki, tym bardziej ze zdążyliśmy już to uzgodnić z Jackiem i
tam mamy się z nim spotkać. Temperatura na dworze przekracza 30 stopni. Kiedy wysiadamy na peronie w Mońkach czujemy jak żar
leje się z nieba.
Jest już Jacek więc szybkie
zakupy płynów i ruszamy w kierunku Sobótki , dokładniej do miejscowości Kuryły
gdzie mamy zaplanowany pierwszy nocleg.
Idzie nam całkiem dobrze poruszamy się częściowo
asfaltem, częściowo szutrowymi drogami . Na postój wybieramy rynek w Korycinie
gdzie fotografujemy ciekawą figurę Truskawkowej Księżniczki.
Legenda O Truskawkowej
Księżniczce
Dawno, dawno temu na świecie
panowała szarość a ludzie mieli smutne serca. Istniało jednak miejsce, w którym
wszyscy byli weseli i szczęśliwi. Było to Królestwo Truskawek.
Pewnego dnia Król Truskawek
zlitował się nad smutnymi ludźmi i wysłał swoją córkę aby dała ludziom owoc
radości.
Księżniczka stanęła na
korycińskim rynku i każdego, kto do niej podszedł, obdarowywała tym wspaniałym
owocem. Kto tylko go skosztował, stawał się szczęśliwy, a jego życie
odzyskiwało barwy. Kiedy ludzie spostrzegli, że ten owoc przynosi im radość,
zaczęli go uprawiać i przekazywać dalej i dalej…
I tak z Korycina
rozeszła się na świat sława truskawki, a kto tylko chciał mógł przyjść na rynek
i zjeść ten owoc prosto z ręki Truskawkowej Księżniczki.
Po uzupełnieniu płynów ruszamy dalej, niestety mimo
niewielkiego dystansu jedzie mi się fatalnie. Dwie zarwane noce, impreza i upał
powoduję że "odcina" mnie i dosłownie śpię na rowerze. Dopiero
dłuższy postój na zacienionym przystanku i przymknięciu oka na pół godzinki,
daje porcję sił. Już bez większych przygód docieramy we trójkę na miejsce
noclegu.
Miejscówka nazywa się "Zielona Dolina" link i
jest naprawdę godna polecenia. Już na wjeździe widzimy logo "Przyjazny
rowerom"
Lokujemy się. Jacek z Maćkiem jadą po zakupy, a ja marzę
o szybkiej kąpieli i godzince snu.
Po drzemce wracam do normy i jeszcze raz jedziemy z
Jackiem po zakupy dla pozostałej części ekipy, której spodziewamy się około
godz. 21.
Po ich przyjeździe urządzamy nad stawem pierwsze
wyprawowe ognisko i zamykamy dzień numer 1.
Mapka trasy
- DST 96.00km
- Teren 40.00km
- Czas 05:10
- VAVG 18.58km/h
- VMAX 37.53km/h
- Podjazdy 440m
- Sprzęt KTM Ultra 1964
- Aktywność Jazda na rowerze
11 listopada - okolice Koszęcina
Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 12.11.2014 | Komentarze 3
11
listopada. To był naprawdę fajny rowerowy dzień. Jak co roku na Częstochowskim Forum Rowerowym padła propozycja wyjazdu w związku z rocznicą odzyskania
niepodległości. Nie mogło mnie zabraknąć w takim wydarzeniu. Przewodnikiem jak
zwykle miał być Jacek z którym umówiliśmy się o godzinie 8.30 w
miejscowości Młynek. Ja podjechałem autem w okolice Auchan i stamtąd
nieśpiesznie już rowerem ruszyłem w stronę Młynka.
Jedziemy
... i mój nieodłączny towarzysz
Okazało się że Jacek wybrał
tę samą drogę. Dogonił mnie i już wspólnie dotarliśmy na miejsce zbiórki. Po
krótkim czasie dotarła reszta ekipy dzisiejszego wyjazdu.
Ekipa
Ponieważ prowadził Jacek trasa nie mogła być nudna.
Jechaliśmy zarówno drogami
asfaltowymi szutrowymi jak i terenowymi przez błoto i kałuże. Nie
brakło też przeprawy przez podmokłą łąkę.
Patriotyczne motywy
Przeprawa przez tory
Na szlaku
Ja z lewej, a przede mną Jacków dwóch
Za miejscowością Prądy, między dwoma jeziorkami, które łączy rzeka Leśnica, zatrzymaliśmy się aby obejrzeć pomnik przyrody - Sosna pospolita (taka nie całkiem pospolita)
Sosna a'la palma
Po drodze, czekając na część grupy która miała jeszcze wpaść do sklepu na szybkie zakupy odwiedziliśmy drewniany kościół na obrzeżach Koszęcina.
Już prawie na miejscu. Pogoda jak na zamówienie
Po przybyciu na miejsce biwaku w rezerwacie Jeleniak Mikuliny rozpaliliśmy ognisko i rozkoszowaliśmy się piękną jesienną
pogodą.
Miejsce naszego biwaku zimą
Czas w gronie uczestników wycieczki upływał szybko i wesoło. Na
powrocie rozdzieliliśmy się, część z nas pojechała kierunku Pająka spotkać się
z Abovo a siedmioosobowa grupa w której byłem i ja kontynuowaliśmy wycieczkę
pod przewodnictwem Jacka.
Odwiedziliśmy źródełko siarkowe nieopodal miejsca
naszego biwaku.
Po drodze odwiedziliśmy siedzibę zespołu Śląsk.
Na ławeczce z założycielem i wieloletnim dyrektorem Zespolu Pieśni Tańca "Śląsk" profesorem Stanisławem Hadyną
Powrót
przebiegał bezproblemowo do momentu, kiedy wyjechaliśmy na odcinek bardzo
błotnisty. Arusb przypłacił to upadkiem urywając dźwignię blokady amortyzatora.
Musieliśmy nawet zejść z rowerów i prowadzić je po kostki w błocie. Wszystko jednak skończyło się na wesoło. Nasuwa mi się tu powiedzenie ofroadowców - "Im gorzej tym lepiej"
Tak wyglądało to po oczyszczeniu "z grubsza"
Ponieważ
bardzo szybko się ściemniało przyspieszyliśmy nieco. Na końcówce z Jackiem odłączyliśmy się od
pozostałej grupy zmierzając w kierunku Auchan. Dotarliśmy tam już w całkowitych
ciemnościach.
To była naprawdę fantastyczna wycieczka. Pogoda iście wiosenna,
zróżnicowana i ciekawa trasa. Całości dopełniała wspaniała ekipa. W ciemno
piszę się na kolejne edycje naszych 11-to listopadowych wypadów.
Część zdjęć dzięki uprzejmości Matiza, Skowronka, STi
Dzięki :-)
Rower po powrocie wyglądał tak:
Mapka - trasa do Koszęcina
Mapka - Trasa powrotna